Nam aparat padł na wstępie, ale fot jest dużo z telefonu i jutro jakieś wrzucę. Ja i pewnie Vercy, bo też robił swoim. Po prawdzie to telefon nie robi dużo gorszych fot od naszego aparatu
Natomiast scenariusz Horrors of the Underground - poezja

Od początku czekałam na tę grę. Właściwie kilka lat temu, kiedy wychodziło BtB, to był pierwszy scenariusz, na który zwróciłam uwagę. Strasznie mi się podoba to stopniowe odkrywanie tuneli i te wszystkie niespodzianki. Wreszcie jakiś scenariusz, gdzie nawalanka jest na drugim planie
Wracając do naszej gry. Vercy wybrał mnie na przeciwnika

Nie miałam nic przeciwko, bo jeszcze nie grałam przeciw mnichom, a lubię nowości. Wylosowałam pozycję atakującego, więc wchodziłam do podziemi, a Vercy był parę modułów dalej w rozwidleniu. Miał większe możliwości odkrywania tuneli i przeszukiwania (zwłaszcza, że undeady pełznące 4 cale wolno odkrywały nowe podziemia). Prawie co chwila losował ślepy zaułek

A jak już wylosował tunel, to mu się zawalił

Ale znalazł też sporo beczek z prochem, więc było czym wysadzić tunel. Chłopi-samobójcy podołali tej misji

Pająki zatrzymały dzielnych mnichów na dwie tury...
...w tym czasie trupy podjęły własną akcję. Piroman od mnichów wprawdzie puszczał rakiety jak szalony, ale dzielny zombie zebrał ostrzał na siebie... i przeżył (choć "przeżył" to określenie trochę na wyrost w przypadku tej jednostki). Potem piroman zaliczył kilka missfire'ów, nic się nie stało mnichom, ale zdążyliśmy w tym czasie schować się za rogiem i pójść w bok (pająk nie stanowił większego problemu - padł prawie od razu), a gdy wróciliśmy, nie miał już po co strzelać, bo... ale o tym za chwilę. W każdym razie, trupy poszły w bok. W pierwszym module, poza pająkiem, nie było nic, lecz w następnym... tadam! Jajo żmija. A scenariusz ma za cel właśnie wyniesienie jaja z podziemi. Atakujący ma teoretycznie łatwiejsze zadanie. Teoretycznie, bo w momencie znalezienia jaja byłam dalej od wyjścia niż Vercy. Szybko przekazałam jajo liczowi (znalazł je zombie, zanim by dobiegł do wyjścia to by minęły wieki), który podążył śpiesznym krokiem w stronę wyjścia. 3 czy 4 tury w sumie dzieliły nas od wygranej... lecz niestety, w każdym kolejnym module mógł pojawić się wkurzony żmij, którego jajo właśnie żeśmy wynosili... rzuty na początku były sprzyjające. Żaden żmij nie wyleciał zza rogu.
Mnisi wyczuli, co się dzieje i postanowili działać. Niestety na przeszkodzie stała pełzająca horda zombiaków, szkieletów i wszelkiego innego badziewia. Co było robić - mnisi zaatakowali. Nie ulękli się nieumarłych, ale i walka szła im tak sobie. Sprawiedliwie przyznam, że trupom szło też nie lepiej, ale spełniały swoje zadanie - zatrzymywały wroga w tunelu. Chłopi w tym czasie znaleźli drugie jajo, ale od wyjścia byli bardzo daleko, więc pozostali w bezpiecznym miejscu. Licz tymczasem zwiewał w asyście swego wiernego pomagiera, nekromanty. Mijał kolejne tunele, a o żmiju jakby słuch zaginął. Aż na horyzoncie pojawiło się światełko w tunelu zwiastujące wyjście z podziemi...
...tak, zgadliście. Właśnie przy tym wyjściu pojawił się żmij. Trudno, nastawiłam się na walkę. Walkę dwóch ludków z niezbyt miłym gadem. Ale wpierw faza magii. Może rzucimy zaklęcie? Dla porządku, bo trudność 10, całą bitwę nie wychodziło, ale może wyjdzie. Ale pewnie nie...
...Oo! 10!
Żmij zmył się natychmiast. W kolejnej turze licz wyszedł z jajem na światło dzienne i bitwa została wygrana.
Wynik: mam bandę w stanie nienaruszonym (zszedł szkielet, ale przeżył), 6 kostek w eksploracji i... familiara, bo z jajka wykluła się mała gadzina
No, jestem zachwycona.
Zgłaszam, że mam obecnie 8 CP i że trupy rządzą