U nas działo się dużo. Nekrokaczka i Bartek zagrali bitwę w podziemiach (coś, czego zarówno orkowie, jak i beastmeni nie lubią). My z Telcharem i Wacławem pograliśmy przeciwko Thing in the Woods - mrocznej bestii, której nie zdołały ugryźć ani ogry, ani kupcy (pojawiły się na stole takie trzy).
To była smutna bitwa dla sił dobra, albowiem beastmeni w niepisanym sojuszu z Rzeczą w Lesie

ustawili się na niespodziewanie dobrej pozycji. Trochę to było przypadkiem, bo to, skąd wyjdzie mroczna bestia, losowaliśmy po rozstawieniu. Ale trzeba przyznać, że Wacław to doskonale wykorzystał
Dwa mroczne stwory rzuciły się na ogry, jeden na kupców. Wydawałoby się, że to nie jakieś wielkie wyzwanie, ale siły Chaosu, drzemiące w tych potworach, okazały się nieprzewidywalne. Stwory niespecjalnie ucierpiały, za to ubiły wszystko, co ośmieliło się je zaszarżować. W tym nawet moje ogry, nawet groźnego tygrysa. To w dużej mierze osłabiło moją bandę, która miała nadzieję na posiłek w tej dzikiej głuszy, a zastała tylko awanturniczo nastawioną zwierzynę i dość straszne lasy (tylko jeden ogr raz się wystraszył, ale najlepszym dowodem na to, jak były straszne, jest fakt, iż nawet beastmeni się ich bali!). Powiem szczerze, że po tej bitwie szacuję, iż siły Wacława i moje były w sumie dość wyrównane. Niemniej z racji Thing in the Woods nie mogłam w pełni rozwinąć swoich. Pierwszy raz widzę tak fajnie rozwiniętych beastmenów, którzy mają "to coś" - to nie tylko zbieranina figurek, a banda z duszą.
Wielkimi sukcesami ogrów było konsekwentne zmiatanie mniej zdolnych beastmenków (ungorków i gorków), zdjęcia szefa przez mojego szefa (pijany centigor z frenzy sporo mi namieszał, nim padł) i fakt, iż śliniący się dureń w zbroi Chaosu opierał się konsekwentnie próbom zdarcia z niego lśniącej koszulki, mimo iż nie mógł nawet oddawać ciosów

Świetnie sprawdziły się bulle, których prawdziwą siłę miałam odwagę ukazać dzięki temu, że Cesarz płaci za ewentualne straty

Szkoda, że random happening - dziki dzik - nie przyczynił się w żaden sposób do zmiany sytuacji na polu bitwy. Pech! Liczyłam na ośmiorniczkę z bagien albo zmianę wszystkich w beastme... oh, wait. Może jednak nie
Ostatecznie u mnie zeszło 7 na 12, u Wacława 6 na 16, u Telchara 5 na 11 (poprawcie, jeśli coś pomyliłam, drodzy Przeciwnicy) - w sumie dość równo, tyle że Telchara prał tylko stwór z lasu, Wacława tylko ja, a mnie i bestia, i beastmeni Wacława. Telchar zrobił voluntary rout przy pierwszej okazji, ja przy drugiej

Bo chciałam mieć minimalną eksplorację, a połowy bohaterów już nie było.
W przeżywajkach nikt niestety nie zmienił się w wilkołaka, ale u mnie wszystko skończyło się w miarę szczęśliwie. Mój młodzik nienawidzi wszystkich Thing in the Woods - tak jakbyśmy mieli jeszcze jakieś spotkać

Mój szef otrzymał liczne rany, więc kolejną bitwę odpoczywa, ale zanim poszedł na zasłużony urlop, stoczył jeszcze walkę z wojownikiem Chaosu, którego dosłownie zmiótł z powierzchni ziemi w pierwszej turze, więc teraz ogrzy wódz sika kwasem zamiast krwi po każdej zadanej mu ranie i zapewnił dodatkowego CP swojej bandzie. Zdaje się, że przeciwnicy też nie są bardzo smutni po tych rzutach. Ogólnie skoczyło się szczęśliwie nawet dla tych mniej szczęśliwych uczestników.
Dla ogrów ta przegrana była dużo korzystniejsza niż niejedna wygrana, bo dostały 3 CP (tydzień temu była wygrana i 1 CP). Cesarz stawiał walkę do oporu poprzez zapewnienie, że odkupi stronników, więc z Wacławem biło się na luzie, a kupców nie musiałam się obawiać, bo połowę ich wykosiła Thing in the Woods. Nawet eksploracja jak na te warunki była bardzo korzystna. A przede wszystkim towarzystwo, dynamiczna walka, zero przeciągania, nastawienie na zabawę, zero spin - czego chcieć więcej?
I dla tych, którzy mają walkę z Chaosem w celach kampanii, paradoksalnie wygrana Wacława otwiera nowe horyzonty - dzięki zdobyciu 5 CP Wacław może już grać "The Horde Approaches", a po tym scenariuszu jest "Siege!". Może w tej kampanii wreszcie zdołamy zagrać te - jakby nie było - epickie dla BtB scenariusze.
Do zobaczenia za tydzień!