Ok, to po kolei
1 bitwa - Wyrdstone Hunt z Myszorem (skaveny)
Mieliśmy kiedyś z Hakiem złego, gryzącego szczura, któremu u weterynarza zrobili rzecz nieprzyjemną, mianowicie wsadzili mu termometr w tyłek. Szczurkowi dosłownie oczy wyszły na wierzch. Mniej więcej tak się działo ze skavenami w tej bitwie. Ostro szczerzyły zęby, były szybkie jak na szczury przystało, ale kiedy Karnawał wjechał im w tyłek, niewiele miały do gadania. Graliśmy takimi samymi rozpiskami, jak we wtorek i te same czary nam się wylosowały (czyli mi wylosował się kijowy demonic vigour - to tak jakby ktoś podejrzewał, że jestem lubelskim beastmenem z wiecznym okiem boga

). W bitwie mój szef znienawidził szefa skavenów Myszora. Prócz tego jednak nikt nie zginął i dzięki temu mogłam od razu kupić plague bearera i kultystę dla klimatu. Myszorowi niestety zginął jeden nightrunner, ale poza tym bitwa też chyba nie była dla niego nieprzyjemna. W każdym razie taką mam nadzieję.
2 bitwa - Treasure Hunt z Kacprem (Possessed)
Niestety moja pierwsza bitwa była ostatnią, jaką wygrałam. W drugiej dali mi w kość Possessed, szczęście początkującego gracza + światłe prowadzenie go przez Mortaia sprawiły, że Karnawał nie miał za bardzo szans

Tzn. szanse miał, jak to zwykle bywa, jeno legendarny pech mnie dopadł. Zero trafień, zero zranień, testy na strach oblewane. Taktycznie nie mam sobie nic do zarzucenia, standardowo poczekałam z ostatnim domkiem do przeszukania reszty (choć kurczę, mogłam wybrać bliższy domek - był taki jeden). Cóż, dojechali mnie mimo to

Poza tym Kacprowi wyszło przejęcie czarem mojego brutala, który utłukł własnego szefa. Miało to być zbawienne dla moich routów, bo zdawałam na 10, ale i tak pierwszy test - 11. Dziękujemy, do widzenia. W sumie na szczęście, bo na polu bitwy zostało dwóch bohaterów, a tak chociaż eksploracja była. Mój szef do listy porażek dopisał sobie utratę halabardy, a jeden błazen dostał -1 do T i pauzował kolejną bitwę.
3 bitwa - Breakthrough z Domelem (skaveny)
Karnawał chyba za słabo modlił się wczoraj do Nurgla. Trafiła mi się najgorsza możliwa banda

Nie, żebym coś miała do Domela, poza tym miło było zobaczyć malowane przez siebie skaveny na polu bitwy, ale 20 szczurów przedzierających się na drugi koniec stołu przez zaledwie 11 typów z Karnawału to był raczej mało zaskakujący scenariusz

Bitwa trwała parę tur, rzecz jasna durny mistrz Karnawału znów zszedł i okazało się, że pauzuje ostatnią bitwę (może lepiej dla niego, że został w domu, bo najwyraźniej nie miał szczęścia). Wózek próbował trochę rozjeżdżać, ale skaveny oczywiście pozdawały inicjatywę i zwiały. Walka była bardziej dla zasady, gdybym chciała się bić na serio, straty pewnie byłyby większe.
4 bitwa - Occupy z Krzychem (undeady)
Po takim obrywie już raczej nie spodziewałam się zwycięstwa. W ostatniej mojej bitwie brało udział 12 typów (byłoby 13, ale mistrza rozłożyło, bynajmniej nie nurglowe błogosławieństwo). Rozpiska była w miarę dobra - 2 plague bearerów, 4 nurglingi, wózek i kultysta. Niczego nie zabrakło. Trupków jednak było 16 i były znacznie bardziej rozwinięte od moich, którzy mieli góra 2 rozwoje i to nie zawsze przydatne. Fakt, iż routów nie było, tylko pogrążył moją bandę

O domki specjalnie nie walczyliśmy. Najmocniejsza okazała się wbrew oczekiwaniom grupa błaznów, plague bearera i kultysty, wspomagana kupą. Znacznie lepiej sprawdzili się oni, niż brutale, bo Sodom non stop popuszczał z dupska na widok wampira i ogra, a Gomor dał się ubić dregowi. Nie powiem, zdjęłam Krzychowi chyba z 1/4 czy 1/3 bandy z pola bitwy, a przy nieco większym szczęściu zdjęłabym i wampira z ogrem, którzy już ledwie dychali. Choć sądzę, że to mogłoby nie pomóc. Ostatecznie przez ostatnie dwie tury po polu bitwy jeździł jedynie wesoły wózek i rozjeżdżał zombiaki ku naszej wspólnej uciesze (bo nekromanta Krzycha je podnosił czarem, więc ryzyka nie było). Dobrze, że był to koniec kampanii, bo przeżywajki zakończyły się trochę smętnie
Było ciekawie przypomnieć sobie scenariusze podręcznikowe. Od lat robimy na ich bazie turnieje, ale zapomnieliśmy, ile uściśleń i uproszczeń do nich wprowadziliśmy - np. z szukaniem skarbu, że nie ma określonej liczby domków, że Wyrdstonów jest k3+2, a nie 5. Można było na nowo sobie poczytać podręcznik i wrócić do korzeni
Jedyna uwaga z mojej strony to co do punktacji. Mnie to było ganz egal, bo przyjechałam tam pograć dla zabawy, z moją startową rozpiską nie było zresztą szans na nic więcej

ale wypróbujcie sędziówkę i przemyślcie sprawę co do ratingów. Rating wysoki niekoniecznie świadczy o tym, że banda jest mocna, a i wygrana bandy o niskim ratingu jest większym osiągnięciem, niż jak 17 orków z najemnikami sklepie 5 ludzi

Wiem, że robiliście tę imprezę równolegle z innymi, było sporo roboty itd., dlatego myślę, że punktację można ustalić spokojnie na długo przed kolejnym turniejem, aby nie myśleć o tym już w ostatniej chwili, a w scenariuszach ew. dopisać jakieś punkty specjalne czy coś takiego.