ja niestety raczej nie dam jutro rady

Jestem prawie głucha na jedno ucho, ale będę!
Wraz z Tomkiem rzecz jasna
Rating podliczę jutro.

Skavenblight wrote:

Jestem prawie głucha na jedno ucho...

Jakiś nowy rzut na SI o którym nie wiem?

Staś, nie bardzo wiem, jaką cechę miałoby to redukować - chyba powinno dawać frenzy, bo wkur*** mnie to strasznie
Dwa modele konne, trzy strzelające Rating 122. Żegnajcie underdogi

Mnie raczej nie będzie - dotarłem do pracy przed 11, więc wyjdę koło 19 dopiero

mój rating 105

Było ostro, kończyłem z jednym modelem ale wolą walki niestety niezdany rout...
Straty są małe jeden Thunderer ale dwa awanse i 70gc więc odkupimy się.

Dziękuje Natlii za równą walkę i znoszenie moich krzyków rozpaczy i radości...

Było fajnie

Na gorąco

Moje skaveny walczyły dziś z dwarfami Pana Ryby w scenariuszu Executioner's Square. Scenariusz ciekawy... Duchy były dziś wyraźnie po stronie krasnali, wręcz im pomagały. Wygoniły mojego henchmana za stół na samym poczatku. Popychały powolne krasnoludy w moją stronę. Przewracały i popychały mojego priesta, po stronie krasnali nie robiąc praktycznie żadnej szkody. Do tego plaga much, jakieś pułapki - te na szczęście nie zaszkodziły moim skavenom.

Szczury starały się dopaść krasnoludy w w przewadze liczebnej, jednocześnie chowając się przed ostrzałem. Choć tu znowu wyszła ich tchórzliwa natura - to był tylko 1 kusznik, na dodatek powoli gramolący się na wieżę... Na środku stołu wielki pusty plac. No w końcu to Plac Egzekucji. Powinna się mieścić liczna widownia

Szczury po manewrze oskrzydlającym w końcu obskoczyły kilku karłów, po cięzkiej walce wyłączając z gry chyba 5. A może 4-ech? Skaveni okupili to 6 figurkami ooa.

Rzuty po bitwie okazały się tym razem mało łaskawe. Jedyny zdjęty ze stołu bohater, dobrze rokujący czarnoszczur z flailem zdechł na amen.
Po stronie przeciwnej ran nie zdzierżył warlock w szpiczastej, czerwonej czapce. Mały, ale piekielnie szybki (jak na krasnoluda)

Eksploracja średnia, żadnych rewelacji. W sumie po obu stronach owocne okazało się przeszukanie miejskich wychodków. W dwóch z nich znalazły się zatopione pod pewną warstwa ekskrementów woreczki ze złotem.
Krasnoludy znalazły większy woreczek, ale skaveni też nie narzekali - 3 sztuki złota piechotą nie chodzą. Co też ci ludzie sobie myśleli, topiąc oszczędności w gównie? Nie wiadomo. Ale w sumie... kto by wpadł na to, żeby tam szukać czegoś cennego? Chyba nikt, poza tymi szaleńcami, którzy jak zaraza, jak cmentarne hieny przybyli do Miasta Potępionych.

Po sprzedaży 3 shardów z 4 znalezionych (ech, ta 5-cio-gc-owa róznica między 3 a 4...) moją bandę ledwo co było stać na odkupienie czarnoszczura z bronią. A żeby szefowi Psojadowi kupić upragnione noże do rzucania, konieczna była sprzedaż jednej z kusz poprzednio szczęsliwie znalezionych w eksploracji.

Na 3 awanse 2 fajne - skill dla drugiego czarnoszczura walczacego eshińskimi pazurami. Wybór skilla dość oczywisty...
No i skill dla sorcerera...
A młodzik, cóż, stał się odwazniejszy. Albo zyskał pojęcie o "leadership". To jest kurczę bladę dziwna rzecz, która zauważam kolejny raz. Wygłupiałem się w czasie gry, że ten młodzik (night runner) łazi za sorcererem, żeby się czegoś nauczyć. No i cholera, nauczył się... Ld.



Na 4 bitwy na razie tylko jedno zwycięstwo. Wygląda to mizernie
Za to rating podobno najwyższy = 176 po dzisiejszej bitwie.
I o co chodzi?

PS. Przypomniałem sobie jeszcze, że w 2 turze gry spod ziemi zaczęły wyłaniać się trupie ręce, łapiące co popadnie. Traf chciał, że złapały całą moja bandę (prócz najmniejszego szczurka i Skavena-Ciamajdy z kuszą.
Dzięki temu krasnoludzcy sprinterzy znaleźli się na podeście z szubienicą (srodek stołu) przed skavenami, którzy musieli uwalniać nogi, ogony i... z łapczywych uścisków trupich szponów. Joł.

Było tak, jak opisane powyżej, a nawet jeszcze ciekawiej : )

Przyznaję, że po długiej nieobecności było bardzo miło znów spotkać się przy stole. Frajda tym większa, że jeszcze nigdy nie grałem z Myszorem, a przynajmniej potyczki jeden na jeden.

Zgodnie ze swoim postanowieniem w tej kampanii gram Krasnoludami za modele robią figurki z lat osiemdziesiątych. W głównej mierze Dwarf Adventurers plus kilka innych osiemdziesiątek. Wizualnie banda jest niezmiernie wesoła, co starałem się jeszcze podkreślić w kolorystyce.

Jeśli chodzi o dzisiejszą grę to startowałem z Rating=102, mając prawo wyboru przeciwnika padło na Myszora.
Tak jak zostało to opisane Krasnoludy miały masę szczęścia w tych wszystkich losowych zdarzeniach choć do tych bardziej ciężkich zaliczę:
-wpadnięci Szlachcica do pułapki i omal nie przypłacenie tego życiem
-śmierć wynajętego Warlocka
Pozytywy spotkania to:
-Beardling który prawie zdjął z placu boju trzy szczurki
-Slayer który okazał się odporny na skaweńską magię
-znaleziona, pełna, sakiewka w wychodku

Po bitwie okazało się ze dwóch henchmenów (Warlocki i jeden z Beardlingów) zeszli na dobre, a Szlachcic oślepł na jedno oko.
Profity to awanse na każdym z modeli i 71 gc, które wydałem na 2 x Dwarf Axe, lucky charm, oraz pomniejsze suweniry z placu straceń.

Jeszcze raz wielkie dzięki za naprawdę nietuzinkową rozgrywkę i miłą atmosferę w trakcie gry.

Templariusze po raz kolejny pokazali klasę.
Mimo początkowego rozproszenia taktycznie jeden po drugim zdejmowali mi kolejnych truposzy. Moim Pro fanatykom udało się ubić na dobre tylko jednego z tych zakapiorów. Bitwy rozgrywały się na dwóch płaszczyznach- pod schodami i na kładce. Szturm na schody udaremniły bardzo skutecznie psy, zaś na kładce ubijając mi, dopiero co awansowanego na bohatera, ghoula, dzierżący miecz na umarlaki, kapitan. Ach, jeszcze czarnoksiężnik- przypuścił nieudany samobójczy atak z powietrza na nienawidzącego takich indywiduów przeciwnika...

Przeżywajki: Mimo wystawienia na odstrzał Vorgana Corpsehand po raz kolejny wyszedł bez szwanku.
Poległ natomiast, jak już wspomniałem, mój nowy nieotrzaskany bohater i dwa zombiaki.
Eksplorację mogę uznać za udaną. Dzięki oszczędnościom z poprzedniej potyczki udało się straty w całości zniwelować, ba nawet kupić dregowi hełm. A i nie musiałem rzucać na Ld. Trupy automatycznie zdają ten test w tawernie. (Na jedno wyszło.)
Doświadczenie dostali Sakrastyczni jedynie za przeżycie jednak awanse zadowalają. Profancja zyskała nowy potężny czar "Złodziej życia, zaś jeden z dregów drugą umiejętność potężny cios.
Rating 4 pkt. w górę.
P.S. Danon
Przez całą grę zupełnie zapomnieliśmy o zdarzeniach losowych.

aniollech wrote:

P.S. Danon Przez całą grę zupełnie zapomnieliśmy o zdarzeniach losowych.

spoko na innych stołach było ich dużo w przyrodzie nic nie ginie

Tak jak mówi Lech, znowu wyszedłem z walki zwycięsko Jak do tej pory 4 zwycięstwa na 4 gry, więc idę do przodu całkiem nieźle

Wczoraj graliśmy w Defend the Find. Jako że miałem mniej modeli od Lecha, przypadła mi w udziale rola obrońcy. Cztery modele strzelające z dużego dystansu okazały się bardzo wartościowe i nawet jeżeli z początku miały problem z zabiciem kogokolwiek, to kilka nokautów skutecznie spowalniało pochód Nieumarłych w pobliże premiowanej zwycięstwem strefy. Dzięki temu w porę na miejsce walki dotarła część bandy, która rozstawiona została po przeciwnej stronie budynku (musiałem rozstawić się w ciemno, nie wiedząc, z której strony wystawi się Lech).

Walki z początku były niezbyt widowiskowe, bo nikt nikomu nie potrafił zrobić krzywdy. Dopiero wprowadzenie trzech dodatkowych psów do boju poskutkowało pierwszymi OOA.

Na drugim froncie Łowca Czarownic zdołał nokautować Ghoula-bohatera, którego potem zostawił na pastwę swego Kapitana, a sam zajął się strzelaniem do dalej położonych wrogów, zakończonych zdjęciem z pola jednego z nich. Z kolei najemny czarownik spróbował szczęścia i podleciał (dosłownie ) no drugiego z Łowców. Niestety nie zrobił mu krzywdy, a ten, w odwecie trzy razy uderzył go pałą. Wrodzona nienawiść do wszystkiego co magiczne pozwoliła mu przerzucić nietrafione ataki i skończyło się zdjęciem magika z placu boju. Niestety w bespośrednim starciu jeden z Zombiech zdołał ubić słabo sprawującego się Flagellanta.

Lech wyczuł moment, w którym miał nadal dużo rzutów na eksplorację, a na dodatek żaden z moich bohaterów nie znajdował się wewnątrz bronionego budynku (nie przysługiwały mi żadne dodatkowe wyrdstony) i poddał walkę.

Doświadczenia zdobyłem całkiem sporo, ale rozłożyło się ono równo pomiędzy bohaterów, więc awans był tylko jeden, za to przydatny. Kapitan dostał nową umiejętność (już drugą).

Eksploracja była średnio udana, znalazłem 4 kamienie i 1zk. Razem z 1 kamieniem i 2zk, które miałem zmagazynowane, uzupełnienie szeregów doświadczonego oddziału Flagellantów, opłacenie niziołka i wyposażenie Kapitana w trochę defensywnego sprzętu (ciężki pancerz i talizman szczęścia).

Nowy rating to 154 (+14 w porównaniu z poprzednim).

DanonBiczBoży wrote:

Z kolei najemny czarownik spróbował szczęścia i podleciał (dosłownie ) no drugiego z Łowców. Niestety nie zrobił mu krzywdy, a ten, w odwecie trzy razy uderzył go pałą. Wrodzona nienawiść do wszystkiego co magiczne pozwoliła mu przerzucić nietrafione ataki i skończyło się zdjęciem magika z placu boju.

Nie chce sie drapac nie po swoich jajach ale chyba tylko kapitan lowcow ma nienawisc do moedli czarujacych, czy zywkli łowcy tez?

Zwykli Łowcy też. Za to Kapłan nie ma

Witch Hunter Captain oraz Witch Hunter.