A ja, dla odmiany, zgadzam się z Duszym - nie podoba mi się to AoS.
W sensie – GW niech robi sobie co chce – szat darł nie będę, ale nowej gry nie kupię bo:
1. Jakbym miał ochotę na epic-tró-high-fantasy wargame, to ja już kilka takich gier znam. Nie kupiłem ich (chociaż pojedyncze figurki już owszem) – bo nie potrzebowałem. Do Warlorda się przymierzałem najintensywniej.
2. Jakbym miał ochotę grać kolesiami wyglądającymi jak Space Marines… powiedzmy, że miałem w swoim życiu epizod z Dark Angels – było fajnie. I jeżeli znowu skusi mnie ta estetyka, to łatwo mogę do nich wrócić (wiem kto ma teraz te figurki i wystarczy jeden telefon by pojawiły się i u mnie).
3. Specjalne zasady są kretyńskie

Pamiętaj, że jak bierzesz kostki do rzutu i krzyczysz „MAKAO!!!” możesz zmodyfikować wynik rzutu o +/- 1. No, chyba, że Twój przeciwnik krzyknie „I PO MAKALE!”, to wtedy kontruje Twój modyfikator.
Zresztą, to nawet nie Makao, to Dupa Biskupa.
4. WFB miało niewiele zalet. Przynajmniej z mojego punktu widzenia była to gra o jedynych słusznych buildach (zmieniających się co edycję) z maksymalnym żyłowaniem rozpisek i o kolosalnym progu wejścia. Ilość figurek potrzebnych do wystawienia armii była ogromna jak na grę w skali 28mm – za tym szły duże koszty finansowe, duży nakład czasu i pracy, żeby to jako – tako na stole wyglądało, problemy z transportem… sami rozumiecie.
Ale WFB zalety jakieś miało – była to estetyka jednostek – zwykłasów. Nie generałów na koniosłoniach, ale zwykłych żołnierzy np. Imperium (state troopsi, halabardziści, strzelcy, great canon, knightly orders, flagusy, zweihandery, teutogeni, kapłani). Ale nie tylko imperium – takich Orków, Skavenów, Bretończyków, czy Chaosytów to nikt nie robił.
O chaosytów jestem spokojny – bo Khornici w AoS wyglądają spoko (a dziesiątkę kultystów nawet sobie zamówiłem).
Ale mimo to – GW spuściło w kiblu jedyne co lubiłem w ich grze – czyli estetykę. I przez estetykę (oraz Mordheim i Warheim) kupowałem figsy do gry w którą nie grałem – nie jakoś hurtowo, ale z tego co kupiłem spokojnie można złożyć dwie armie Imperium, armię Skavenów, Bretki i HE. I po pół armii każdej innej frakcji (poza Lizakami, Ogrami i DE, bo jednak bez przesady).
I w zasadzie to główny zarzut – GW zastąpiło stylistykę która uwielbiałem stylistyką, która mi się nie podoba. Oczywiście, ja wiem, że to sprawa indywidualna co kto lubi, ale ja piszę teraz indywidualnie – z mojego punktu widzenia.
5. Świat – świata nie żałuję. Tzn. uwielbiam uniwersum Warhammera, ale jako RPGowiec. Tego mi nikt nie zabierze. Ale w bitewniaku tajemnice świata gry mają dla mnie takie samo znaczenie jak fabuła w pornolu.
Oczywiście – jako fan Mordki i Warheimu ubolewam nad tym, bo ciężko będzie skołować nowe nieprzegięte, plastikowe (to dla mnie bardzo ważne) figsy, ale… poskładanych i niepomalowanych band mam z 12. I tak kupiłem już niemal wszystko, co było mi potrzebne (no ok., muszę jakoś skołować 3 niemalowanych, plastikowych stormverminów w rozsądnej cenie, a całego boxa nie potrzebuję).
Poza tym – od dłuższego czasu GW i tak nie wypuszczało figurek zwykłasów przydatnych mi w Warheim. Albo szli w jakieś mega – wielkie potwory na podstawkach wielkości Księstwa Monako, albo w rycerzy na demisłoniach, albo w jakieś magiczne płonące łuki… jasne, wychodziło czasem coś fajnego – Eternale, Shadowy, ale ostatnim boxem GW który naprawdę wywalił mnie z kapci były plastikowe GS-y i Huntsmani.
Reasumując – będę tęsknił, ale tylko trochę. Dam sobie radę

Tylko plastikowego Centigora już na bank nie zrobią.