Okej, jestem po czterech bitwach na nowym Opętanym. Przypominałem sobie, ze mam w szufladzie plastikowy Wymiot Chaosu, który dostał tą rolę. Miałem co prawda testować Skryrye (albowiem wróciłem do malowania), ale co tam, YOLO!
Nie jestem urzeczony - to o czym pisałem w dużej mierze się potwierdziło, a na dodatek odkryłem coś jeszcze.
2x zagraliśmy Karmazynową Czachą (Szwagru) i 2x Dziećmi Zagłady (ja).
Mutacje wypadły podobnie (2 korzystne i jedna neutralna/niekorzystna).
Walczyliśmy przeciw różnym bandom. Jeżeli było tak, że nowa banda wychodziła przeciw doświadczonemu Chaosowi (czyli takiemu, który był już po 1 bitwie), to nowa banda dostawała 100 zk na wyrównanie.
Możnaby pisać dużo, ale:
- Taran na bohaterze to łowca expa. NAwet mimo Tempego - atak do dobijania lezących - po dwóch bitwach Opętany Dzieci Zagłady miał 2 rozwinięcia (skille - co w sumie nie dziwi, bo je najłatwiej wylosować). Wziąłem Twardziela i Znamię Nurgla. I po dwóch bitwach miałem typa z 4 ŻW i 5
WT. Pozdro and poćwicz. A i to tylko dlatego, że nie wylosowałem mutacji dającej bonusy do Żw lub
WT - bo wtedy zupełnie wlazłbym w jakieś kosmiczne rejestry.
- Bandy nastawione na walkę wręcz pękały straszliwie - Von Carsteinów rozniosłem nawet nie myśląc - szarża na pałę i już, a na zombiasach nałapałem expa, że bania mała. Rozjechałem też wampira, ale to akurat akolitą i szefem.
- Mój kochany Middenhein też rozniosłem, chociaż szwagru kombinował jak dziki. Tutaj nawet straciłem 2 ŻW (z 4) na opętanym i dwóch kultystów, ale to wróg pękł pierwszy.
Moim zdaniem balans każe, by bandy nastawionę na walkę wręcz miały podobne szanse w walce z sobą nawzajem.
Potem zamieniliśmy się i to szwagru wziął Karmazynów. A ja postanowiłem nie kopać się z koniem i najpierw zagrałem wysokimi elfami, a potem kraśkami.
Wysokie elfy dostały spektakularne lanie, chociaż sądziłem że będę mógł pouciekać po stole. A guzik. Taran na miękkich elfach, poracha. A nie mogłem siedzieć w budynkach, bo to był scenariusz "Natarcie". Czar, co prawda, miałem wujowy (wyssanie magii przeciw karmazynom - QC - come on, to musi być jedynka?

), ale nie sądzę by było to coś, co przeważyło szalę zwycięstwa.
Kraśkami jakoś się wybroniłem, ale była to najnudniejsza i najbardziej chamska bitwa a w mojej karierze - zamknąłem się w budynku z widokiem na fontannę (ona była celem misji) inżynier i 3 gromowładnych pruli do wroga o ile się wychylał). Ale i tak nie ubiłem tego potwora, tylko zwykłasów co starali się wjechać mi po drabinach (jednego zatłukłem, dwóch ustrzeliłem).
I właśnie - to jest coś, czego nie zauważyłem pisząc wcześniej. Walka z Opętanym wymagała z mojej strony chamskiego powergamingu - wyżyłowanej rozpiski (za 600 zk, bo Karmazyn był już po 1 bitwie) i paskudnego stylu gry. Było to męczące dla nas obu. I wygrałem tylko dlatego, ze Szwagru się ulitował i ruszył do ataku - bo sytuacja była patowa - ja nie mogę wyjść z budynku bo śmierć, a on mógł czekać skitrany do rana.
No nie była przyjemnością ta bitwa. Walcząc z takimi Karmazynami każde starcie jest rozpaczliwą obroną Częstochowy. Tu nie ma miejsca na towarzyską partyjkę - jeśli chcesz mieć szanse musisz grać na chama i mieć nadzieję, że scenario Ci podpasuje, a zdarzenia losowe nie wykurzą Cię z budynków.
I zdjęcie druzgocących ataków oraz obniżenie WW do 3 nie rozwiązywałoby
IMO sprawy. Ja wiem, że GW od pewnego czasu (od Storm of MAgic) ma doktrynę, że wszytko musi być coraz większe, bardziej wy****ne w kosmos, na podstawkach metr na metr najlepiej, ale ja nie jestem GW i my będziemy grac na starego Opętanego Żw 2 i 25x25

Zresztą - pomysł GW tak bardzo się przyjął, że musieli zwinąć linię WFB

Kupuję wszystkie inne zmiany z erraty, ale tej nie
BTW - Furia na Khornitach wyszła nawet - nawet. Jest słabsza, bo dodatkowy atak wchodzi średnio u co trzeciego ziomka (walczę na 2 bronie). To mocno przycięło Khornitów... ale jakoś strasznie balansu nie wywaliło - bo i tak słabi nie byli. W sumie, jak się zastanowię na chłodno, to nawet spoko.
Nie wiem jak zniosą to Pestilensy, bo u nich to była własnie jedna z kluczowych przewag.
PS. Nie jestem pewny jak rozgrywać nową furię na flagelantach z cepami - bo oni rzucają na atak za każdego z kim są w kontakcie. Czyli teoretycznie - im więcej wrogów atakują, tym większą szansę mają na wypadnięcie szóstki. Dobrze myślę?