No, dziś była epicka bitwa
Tłukliśmy smoka, co okazało się wcale nieprostą sprawą. Jako jego leże przydał się grób Garthoka (tak więc dzięki Vercy za makietę

), chrzest bojowy przeszły też wszystkie makiety, które dziś przynieśliśmy do SDKu po renowacji. Stół więc wyglądał bogato.
Takoż bandy były w szczycie formy - naćpani orkowie i zdeterminowane trupy. Zaczęliśmy od ustalenia zasad. Najpierw do leża miał wejść fanatyk i zrobić porządek ze smokiem. Dopiero potem szarże największych mocarzy na smoka a wzajemne szarże później. Fakt, że trzymaliśmy się ustaleń, głównie dlatego, że każdy chciał zobaczyć walkę goblińskiego fanatyka ze smokiem.
Fanatyk zaatakował dość szybko i... nie trafił ani razu

Smokowi niestety poszczęściło się bardziej i zmiótł fanatyka ze stołu. Po tym niezbyt szczęśliwym początku orkowie jednak mieli dość duże szczęście. Uznaliśmy, że taktyka wspięcia się na ściany leża jest niezłym pomysłem (leże jest otwarte od góry, więc taki manewr był możliwy). Z racji inicjatywy trupiej, która jak wiadomo marna jest, wysiłek wspinaczki podjęli tylko licz, nekromanta i pan Czacha (jeden z GG z I4). Od strony Krzycha wspiął się tylko szaman, co zresztą miało dobry skutek dla niego, a nieco mniej pozytywny dla mnie.
Przede wszystkim miałam dziś takiego pecha do czarów, jak nigdy. Wszyscy wiedzą, jak z modyfikatorami wchodzą mi czary. Ogólnie na 2 ssacze na turę co najmniej jeden zawsze wejdzie. Smok był na Northern Wastes, więc dodatkowy modyfikator +1. I co? I jajco, wielkie i lśniące. Nekromanta rzucił ssanie chyba 3 razy w bitwie, za to licz (z przerzutem obu kości!) ani razu. Tyle dobrego, że miscasta nie było. Tak więc na dobrą sprawę byłam pozbawiona najmocniejszego punktu mojej bandy.
Z innymi rzutami nie było lepiej. Skorpion zapuścił się do leża smoka i niewiele mu robił, a oberwał dwa woundy na dzień dobry (fakt, że potem przez dobrych parę tur save'ował ostatniego z uporem maniaka i ustał do końca). Zombiaki, zwłaszcza jeden, spełniły dobrze swoje zadanie - zatrzymały na jakiś czas przeciwnika. Niestety, mając miękkie serce dla rodziny, nie odpaliłam w porę zombiaka z bombą w jelitach i zszedł od strzału

Z random happenings jeden z GG wpadł do studni i znalazł lekką zbroję, którą natychmiast założył, ale ze dwie tury nie mógł wyleźć ze studni

Jedynym bohaterem tej hałastry (niestety po bitwie poległym) był szkielet, który dwukrotnie przewrócił typa z T7 dzięki black lotusowi. Strachy szybko opuściły pole bitwy, podobnie jak dwaj GG i awansowany wight. Oraz wight zwyczajny, stronnik znaczy.
Na wysokości dobrze trzymali się i opierali atakom dystansowym licz, nekromanta oraz pan Czacha. Pan Czacha niestety miał zły pomysł zaszarżowania szamana, wskutek czego w końcu spadł do leża smoka, ale nawet nic mu się strasznego nie stało. Smoka wszakże już nie było...
No, smoka nie było, bo zszedł. Dość długo się trzymał, bo nie mogliśmy wyrzucić OoA, ale systematycznie tracił ataki i był coraz mniej groźny. W końcu skorpion zadał ostateczny cios, ale i tak expa za to nie dostanie, bo to głupi trup

Głupi istotnie, bo po zdjęciu smoka został zaszarżowany przez orka, który do tej pory zajęty był gadziną. Ale skorpion ustał, wielki plus dla niego
Zeszła mi z połowa bandy, Krzycha niestety nie doprowadziłam do routa, bo zeszło mu 2,5 modelu. Pierwszy RT nawet zdałam, ale w drugim rzuciłam 11. No to dawaj, przerzucam szóstkę. Telchar rację miał, zaprawdę powiadam Wam. Szóstkę z króliczej łapki zawsze przerzuca się na szóstkę
Tym sposobem Krzych odszedł z pola bitwy z glorii i chwale, a trupy lekko poturbowane, ale też bez przesady. Zginął jedynie bohaterski szkielet, reszta wyszła z tego bez powikłań. Nawet lepiej, że szkielet zginął, bo spadam na niższy próg w sprzedaży skarbów

Ostatnio licz zarządził oszczędności w razie konieczności poskładania skorpiona od nowa, więc mamy 210 gc i 3 sztuki skarbu. Można spokojnie odkupić szkieleta i jeszcze z czymś poszaleć.
A wódz orków dumnie przechadza się w zbroi z łusek smoka

Czego serdecznie mu gratuluję :*
Zostały Heisty, więc w najbliższym czasie może mieć miejsce fala kradzieży

Dziękuję wszystkim za spotkanie, Panu Rybie za makiety makiet i zjawienie się mimo Arbeit, wszystkim obecnym, Szwagrowi za bitwę i Mężowi za przykry obowiązek sprzątania i segregowania starych makiet, z którego wyszedł zwycięsko. Do zobaczenia za tydzień