Nahar, ja też dziękuję za tę grę - utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że gra się z tobą
bardzo dobrze. Mimo wielu różnic zdań na początku znajomości (przede wszystkim forumowo) - z samymi takimi graczami mógłbym grać nawet w... Mordheim

(patrz niżej). Podobała mi się twoja gra, którą rzeczywiście uznać można za zdecydowanie bardziej "klimatyczną" niż "szachowo-powergamerską" (jak moja gra

). Tym bardziej cieszy mnie, że to tobie przypadło scenariuszowe zwycięstwo mimo największych strat.
Wacławie, sorry, ale do twojej gry i podejścia mam kolejny raz duże zastrzeżenia. Trzy grubsze kwestie wynikły dziś, wszystkie trzy swoim "uśmiechem" i tym właśnie "luzackim podejściem" do zasad (którego nie lubię i nie rozumiem) nagiąłeś na swoją korzyść.
(1)
Dla mnie sprawa była dość oczywista - ruch wozu to również ruch figurek na wozie - nie widzę powodu, dla którego zapis "z wozu można strzelać" miałby nadpisywać zasadę "Move or Fire" kuszy. Intencją autorów było rozwianie wątpliwości, czy z wozu można
w ogóle strzelać, a nie stwierdzenie, że z jadącego wozu można strzelać zawsze i wszystkim, niezależnie od zasad specjalnych broni.
(2)
Druga rzecz - minus za strzelanie "from a moving surface" jest dodatkowym "penalty" - w odróżnieniu od strzelania ze stabilnego podłoża, gruntu itd. Zatem, jeżeli już mógłbys nawet strzelać po ruchu, powinna obowiązywać kara co najmniej -2 - za strzał po ruchu i za strzał z poruszającej się, niestabilnej "powierzchni". Tu również interpretowałeś jak ci akurat szło na korzyść.
(3)
Trzecia sprawa - przejeżdżanie zbyt wysokim wozem pod mostkiem. Sorry Wacławie, obruszałeś się tak skutecznie, że w końcu stwierdziłem "ok, żartowałem". Tak, uległem, bo alternatywą byłaby nie kończąca się dyskusja co do zasad (Nahar już się serio niecierpliwił i ja to rozumiem, ale nie byłoby tematu, gdybyś starał się być obiektywny), których jak sam przyznałeś - "uczysz się co tydzień".
Jednak nie powinno tak być - skoro (jako jedyny) decydujesz się grać wozami, szanując czas przeznaczony na grę naucz się dobrze ich zasad i bierz wszystkie kosekwencje na klatę, a nie wybiórczo stosuj same bonusy. Wóz był za wysoki i nie powinien przejechać pod mostkiem, który na to nie pozwala. Sorry. Wóz to nie istota żywa, która może się schylić.
To kolejne nagięcie zasad na twoją korzyść. Nie podoba mi się to, podobnie, jak nie podobało mi się:
(4)
jak z uśmiechem wymogłeś przerzut śmierci twojego noble'a, kiedy rzucałeś przy mnie, Vercym i Danonie na eksplorację. Rzut podstawowy zrobiony na bruku, z którego wyszła banda jakichś tam nomadów uznałeś za prawidłowy, natomiast co do następnego, tak samo wykonanego rzutu z którego wynikła śmierć noble'a - stwierdziłeś, że go przerzucisz. Uznałem to za żart, ale ty podtrzymałes to twierdząc, że "nie rzuciłes na książce".
Niestety, pozostali zgodzili się na twój przerzut i zgarnąłęs wtedy same MEGA bonusy z eksploracji, nie ponosząc prawie żadnych kosztów. Mimo, że ze 3 razy wcześniej pytałem, czy jesteś pewien, że chcesz tych nomadów (modyfikowałęś kostkę ze skilla Treasure Hunter), bo możesz stracić bohaterów - tak, byłęs pewny... co z tego, skoro 5 sekund później olałeś konsekwencje w postaci smierci twojego dowódcy i przyjałeś niemal na czysto mega bonusy z eksploracji, ciesząc się z tego i chwaląc jeszcze tym później na forum. Przynajmniej to mogłes sobie darować, bo jak sie zastanowisz nad tym chwilę, sam przed sobą przyznasz, że nie było w tym klasy, tylko wsparta "sympatycznym" uśmiechem manipulacja.
Dlaczego manipulacja? Bo nie da się inaczej nazwać zagrywki polegającej na "zobaczcie, jaki jestem miły, uśmiechnięty i zadowolony - naprawdę chcecie mi zepsuć humor obstając przy swoim stanowisku? naprawdę jesteście tacy drobiazgowi?"
I choc dokładnie te słowa nie padły, dokładnie TO zrobiłeś. A TO się nazywa manipulacja.
Identycznym sposobem "zagrałeś" dziś w kwestii zbyt wysokiego wozu przejeżdżającego pod zbyt niska kładką i strzelania z niego po ruchu z kusz. Manipulacja.
Miałem tego nie pisać, nie wracać do sprawy, twój Noble w następnej bitwie i tak zginął (uznałem to za działanie kostkowej "karmy"), ale po dzisiejszej grze stwierdziłem, że nie będę milczał. Podobieństwo do sytuacji, które wcześniej "przerabiałem" w SDK aż biło mnie po oczach. Nie, nie zamierzam być obojętny wobec tego specyficznego "skażenia" jakie ma miejsce w Klubie i które wciąż niestety trwa.
Do tego jeszcze dorzucić można zignorowanie podręcznikowej zasady, że dwarfy nie mogą używac koni ("Humans only")...
Tych wszystkich sytuacji byłem świadkiem - a były to 2 na 2 gry z tobą w tej kampanii, Wacławie.
Na podstawie tej próbki mogę tylko zgadywać, jak wyglądały pozostałe twoje gry i eksploracje. Bo co jak co, ale potrafisz wykorzystać swoją charyzmę do tego, aby innych graczy uśmiechem przekonać do swojej "racji".
NIE PODOBA MI SIĘ TAKIE PODEJŚCIE DO GRY. GRA TO ZASADY, a nie pojedynek na charyzmę, miny i szerokie uśmiechy lub na inne, manipulacyjne techniki i uniki, które świadomie lub nieświadomie ewidentnie stosujesz.
Jak już wczesniej pisałem - w grze pojedynczej niech sobie gracze ustalają co im się żywnie podoba, ale nie w kampanii, w której partycypują też inni - konkurenci. Nie można sobie bezczelnie (sic!) olewać śmierci w wyniku Serious Injuries. Nie można sobie przerzucać kostek, których przerzucać według zasad nie można. W kampanii w której gram ja i kilku innych graczy stwierdzeniom "wara od naszego stołu" stawiam moje stanowcze NIE. To nie tylko "wasz stół" - to część świata i przestrzeni gry, w której ja również uczestniczę!
Kolejna sytuacja, kiedy zasady są po dziecinnemu GIĘTE boli mnie tym bardziej, że zawodzę się na kolejnej osobie, która sprawiała wrażenie dojrzałego gracza.
I spodziewam się kolejnych Smite'ów, bo przecież jak można "odnosić sie krytycznie do tak sympatycznego gościa, jak Wacław"? Dlaczego w cudzysłowie? Otóż -
nie odnoszę się krytycznie do samej osoby Pana Ryby aka Wacława, ale do jego
postępowania, ściślej - postępowania w ramach gry. Tego rodzaju praktyki, styl (chocby nawet w zabawie) i zachowania będę piętnował zawsze i wszędzie. Choćby nawet miało to sprawić, że większość graczy nie będzie mnie lubić. Bardziej zależy mi na zdaniu i sympatii tych, którzy chcą grać fair, szanują zasady i reprezentują pewien poziom zachowań społecznych.
Ano, widzicie - taki już jestem, taki już jest ten Myszor. Który naprawdę, ale to naprawdę z całych sił stara się lubić ludzi, daje każdemu na początku znajomości potężny kredyt swojego zaufania i sympatii, ale nie potrafi obojętnie przejść wobec zachowań nieetycznych, kiepskich, nie potrafi milczeć widząc, jak ludzie postępują niewłaściwie i nie fair. Wtedy ten początkowy kredyt zaufania topnieje, niestety, często zamienia się w debet.
Piękne makiety to nie wszystko. Serio. Miałem kilka świetnych gier na byle jakich tekturowych domkach, nie umywających się wizualnie do makiet w SDK, na byle jakim stole. Ale makiety to tylko mała część sprawy. Dla mnie - jakieś 20%. Nie ratują kulejących pozostałych osiemdziesięciu procent.
Niestety, nie potrafię z czystym sumieniem polecać nowym osobom (a byłoby ich już kilka) przyłaczenia się do
takiej gry.
Tutaj dochodzę do konkluzji. Niniejszym kończę mój udział w Kampanii BTB.
Podsumowując powody:
1. Niedojrzałość niektórych graczy (zarówno obecnych jak i już nieobecnych) przejawiająca się naginaniem i ignorowaniem zasad, nie tylko wynikającym z niewiedzy, ale też z chęci dziwnego rodzaju "wygrywania", dziwnego, bo w sposób niekoniecznie prawy. Wykręcanie kota ogonem, jakobym to ja zachowywał się niewłaściwie mówiąc publicznie: "król jest nagi". Jakobym to ja był tym "nie w porządku".
Od dawna już próbuję "otworzyć w SDKu okna i naprawdę przewietrzyć" i natykam się na sprzeciw ludzi, którzy tak długo przebywają w stęchliźnie, że sami przestali już ją czuć, lub co gorsza - polubili ją i nazywają "zapachem". Którzy "koleżeńskawość" nazywają dobrą atmosferą.
Organicznie nienawidzę fałszu, hipokryzji, ego-izmów budowanych kosztem innych i wszystkich ich bliskoznacznych sióstr i braci. Tym bardziej mi SMUTNO, że to miejsce okazało się nie być wolne od skażenia - bo czy gry i zabawy w gronie kolegów nie mają przecież właśnie tego na celu - wyjścia chociaż na krótką chwilę poza śmietnik tego zakłamanego świata? (tutaj powiem jeszcze tyle - wciąż mam nadzieję i jeszcze nie umarła we mnie wiara, że można wyprostować i odbudować to miejsce tak, żeby na nowo odżyło - nowymi ludźmi, nową kulturą i nową jakością*)
2. Beznadziejne scenariusze BTB (czasem wręcz kuriozalne - karczma, przesłuchania, teleportujące się zagajniki, nieśmiertelne potwory), gwałcenie backgroundu (szkoda strzępić klawiaturę), totalny brak balansu gry w BTB, przejawiający się przewagą band z BTB nad oficjalnymi, przejawiający się kolosalnymi różnicami w poziomach trudności zdobywania punktów kampanii (CP) w poszczególnych objective'ach, a co za tym idzie totalny brak równowagi szans na zwycięstwo w kampanii
3. Brak czasu we wtorki na spokojną grę - przy wymagających czasu scenariuszach tym bardziej w trybie multiplayer. Nie cierpię pośpiechu w grze, a pośpiech był przeważnie konieczny. Zdażyło się nawet, że byłem popędzany i to w kluczowych momentach bitew.
4. Słaba frekwencja graczy.
5. Efekt kuli śniegowej - banda wygrywająca wygrywa coraz łatwiej. Banda bogacąca się, bogaci się coraz szybciej (a jeszcze tym szybciej, jeżeli gracz działa w stylu "co wam zależy...?")
6. Beznadziejne i wkurzające zasady Mordheim, do czego dochodziłęm wbrew mojej wielkiej pasji i neofickiemu zakochaniu w świecie WH Fantasy. Nawet to nie uratowało w moich oczach tej kretyńskiej mechaniki, najwyraźniej tworzonej na kolanie przez nie wysilające się zbytnio osoby. Mechanika Mordheim nie tylko nie odwzorowuje rzeczywistości w choćby minimalnie przyzwoitym zakresie, ale jest nielogiczna, niespójna, zbałaganiona, niedopracowana, niedorobiona, nieprecyzyjna, podatna na przeinaczanie, generująca spory, po prostu FATALNA.
Ogłaszam zatem (zgodnie zresztą z niedawną zapowiedzią) że daję sobie spokój z Mordheim na czas nieokreślony.
Czas ten przeznaczę między innymi na szukanie innej, lepszej mechaniki (może na czas pojawi się nowa edycja Battla, której zasady może będą przenaszalne do Mordheim).
Możliwe, że sam (lub z pomocą życzliwych i podobnie nastawionych osób) pokuszę się o lepszą mechanikę skirmisha figurkowego w świecie Warhammera fantasy. Bo figurki z tego settingu i świat WH to rzeczy, które nadal bardzo mi się podobają. Czy niektórzy z Was zechca się do tego projektu/pomysłu przyłaczyć - to się okaże.
Drugi temat, który wciąż mam w głowie - to powrót do RPG. Gry, w której jest kooperacja. Gry, w której jest klimat. Ale to off-top, więc nie rozwijam.
*Nie zamierzam rezygnować z członkostwa w Klubie i z przychodzenia do SDK. Zamierzam płacić składki i grać, ale raczej nie w Mordheim, a zdecydowanie nie w BTB.
Figurki moich orków będę rzeźbił i malował choćby z myślą o nowych zasadach. No i w imię konsekwencji. I bo to lubię.
Ok, tyle na razie tego mojego pisania. Jestem gotów przyjąć krytykę, karmowe smajty, hejty, jestem gotów na ostracyzm, na święte oburzenia oraz próby prostowania mojego myślenia i wszelkie prześmiewczo-erystyczne, manipulacyjne przeinaczenia i nadinterpretacje. Szczególnie ze strony osób bywających w ostatnim roku w SDK od święta lub wcale. Przyzwyczaiłem się.
Mimo wszystko dzięki za wszystko to, co było dobre i do zobaczenia pewnie w niektóre wtorki.
Pozdrowienia
Marcin aka Myszor
PS. Linki z mojego podpisu proponuję pokopiować/pododawać sobie do Ulubionych w waszych przeglądarkach lub w inny sposób zachować, bo z racji odłączenia się od Kampanii i udzielania się raczej na innych wątkach linki te do końca tygodnia znikną, ustępując miejsca moim nowym aktywnościom.
PPS. Jeszcze raz dzięki, Krzychu za świetne bitsy. Korciło mnie, żeby wziąć więcej, ale i tak mam u ciebie dług. Jak będziesz coś potrzebował, pytaj. Mam sporo różnych rzeczy.
PPS2. Nahar, pytałeś o skaveny. Może w następny wtorek przyniosę co nieco, pochwalę się, co mam. Ty w międzyczasie zastanów się, co by ci się przydało.
PPS3. Ci z was, których nie dotyczą moje dość radykalne uwagi wiedzą, że ich nie dotyczą i was proszę - nie odnoście tego do siebie. Ci z was, których dotyczą - myślę, że też wiedzą. Was z kolei proszę - przemyślcie swoją postawę i do czego ona prowadzi w dłuższej perspektywie - do prawdziwej satysfakcji, czy wręcz przeciwnie.