Ja dziś nie przyjdę. Nie wiem czy odczytacie wiadomość, ale ją piszę.

Wczoraj pyknęliśmy z Lechem i Krzychem bardzo sympatycznego multipla na suto zastawionym stole. Bandy tez zróżnicowane bo Truposze, Kislebv i Opętani. Było dosć epicka wystarczy wspomnieć wampira, który ze skarbem schodził po schodach po czym dostał konkretnego strzała w plecy od mojego tileana - spadł z 7" i zszedł, czy misia który po istnych sianokosach wśród zombich koniec końców im uległ.

Poza tym jednym strzałem w wampira za dużo nie zdziałałem. .
Straty: brethren do piachu, mutant chest wound i -1T :/.
Dorobiłem się, +/- 65 zk wiec po spłacie tileańca może starczy na ubogiego mutaka, lub jakiś stronników.
Za tydzień mnie nie będzie.

Scenariusz z szukaniem skarbu z początku wydawał mi się z góry średnio satysfakcjonujący. Groziła mi nawet wieczna wędrówka do miejsca gdzie ewentualna bitwa miałaby się rozegrać. Pierwsze tury raczej potwierdzały ten scenariusz bo gdy ja zajrzałem moimi trupami do 2 budynków moi przeciwnicy gruntownie przeszukali niemal wszystkie pozostałe. Im na złość skarb, satysfakcjonujący zwłaszcza wampira,- dziewica okazała być się w zasięgu nie kogo innego ale właśnie truposzy. Pierwszy dobrał się do niej jednak nie wampir. Pierwszy oczarował i przeleciał był ją dosłownie niezbyt żywy czarnoksiężnik. Ów latający holender wcześniej szczęśliwie unikający ostrzału Kislevaków padł później samobójczo szarżując z co prawda z polotem z wieży gdzie molestował był niedawną dziewicę. Koniec końców na wieżę wkrótce po nim dobiegł (już 1 wundowy) wampir i skończył, a następnie zbiegając po schodach z dzie... wczyną skończył dostawszy w plecki jakiegoś zagubionego bełta. Nie było by by tym nic strasznego. nie takie rzeczy się przeżywało, ale był stracił równowagę i spadł i nie wstał już do bitwy końca. Kislevczycy przejęli wątpliwej już cnoty dziewczynę jednak horda zombich nie chciała jej oddać licząc choćby na nagrodę pocieszenia w postaci jej mózgu. Raz czy dwa udało się nekromantce przywołać na powrót do walki jakiegoś rozsypanego niedźwiedzim uściskiem zombiaka jednak dokąd do walki nie włączyli się (nie licząc strzału w Wampira) opętani sytuacja była raczej patowa. Zabójczyni co prawda nie udało się z wyniesionej pozycji ubić zwierzaka, jednak pozbawił a go wunda, a niedługo później popisowo w jednej turze rozwaliła mutanta, który to wszystkie staty okiem boga miał powiększone. Niestety po utracie Wampa i czarnoksiężnika oraz 3 nierecyclingowalnych zombich musiałem rzucać routa dwa razy się udało tę 7 wyrzucić. Ale nie czmychnęliśmy pierwsi. Taktyczny odwrót zarządził magister (jak magister to musiał wiedzieć co robi nie? Choć nie udało się Kislewaków przegonić to zombie miśka pogryzły i wyautowały były.

Przeżywajki tylko zdążyłem rzucić: do piachu poszedł 1 zombi, a pozostałym nawet wampirowi nic się nie stało.

Bez względu na eksplorację (3 bohaterami) uda się pewnikiem opłacić najemników i przy odrobinie szczęścia uzbierać na zombiaka.

P.S. Krzychu, Stachu
Podajcie proszę swoje ratingi
Przy moich 141 czasem się underdogi zdarzają.

Zgadzam się, że rozgrywka była bardzo ekscytująca - pełno zwrotów akcji itp.

Generalnie doszedłem do wniosku, że podzielę moją bandę na dwie grupki:
1) Wpier**l ekipę z Miśkiem, młodzikami, bardem, kapitanem, trenerem oraz esaulem
2) Wsparcia: 3 strzelców + kislev ranger

1. grupa poruszała się po uliczkach, przeszukując budynki i zmierzając w kierunku wrogów

2. poruszała się po kładkach nad głowami pierwszej ekipy i wypuszczając bełty w stronę zbliżających się wrogów

W ciągu 3 tur okazało się, że skarb znajduje się na wieży między mną a Lechem...

Efektem tego była konkretna klepanina między moim niedźwiedziem a zombiakami (z czego dwa, czy nawet 3 zostały położone przez niedźwiedzia. W między czasie mój wódz zdjął 1W na wampirze, który wchodził do wieży po skarb oraz 2 tury później drega. W sumie to jedyne udane strzelanie z mojej strony podczas tej gry... Kislev ranger sprawdził się o dziwo jako szermierz, ogłuszając i potem dobijając warlocka Lecha.
Całe szczeście nie musiał konfrontować się z wampirem, bo było by kiepsko... w zasadzie to oddał niezliczoną ilość strzałów, które nic nie zrobiły...

Najcięższym momentem była walka niedźwiedzia z opętanym oraz 3 zombiakami - która zakończya się dla miśka AoA.

W zasadzie głównie dzięki szczęściu udało mi się wygrać.

Efekt:

Skrzynia skarbów + bogata esploracja (5 kości) + +/-1 oczko na kościach
Esaul martwy
niedźwiedź przeżył.

Dzięki za fajną grę

O dobrze, że o tym Lechu wspomniałeś. Miałem raiting 80 parę (muszę w domu dokładniej obadać) wiec jak najbardziej bym sie na underdogi łapał. Jeśli się okaże że wyskoczą mi jakieś awanse z tej racji to rzucę je już przed następną grą.

Ja miałem raiting 134

Ja będę miał 3 rozwoje do rzucenia przed kolejną grą.

Pamiętajcie, że przy multiplu inaczej się underdogs liczy - nie do najwyższego RT, a do następnego po własnym....

Przy tej zasadzie nie opłaca się grać multi. Jestem jak już to raz praktykowałem za pominięciem tej zasady.

W ogóle multiplayer to raczej niewiele ma wspólnego z "opłacalnością".

Ale ja tam je najbardziej lubię. I mi ta zasada nie przeszkadza. Zawsze można się sprzymierzyć przeciw najmocniejszemu.

Ja na tym nie ucierpię, jednak i tak nie uważam tej zasady za uczciwe rozwiązanie. Też je lubię.

Nie udało mi się wymigać z rady, więc jutro mnie nie będzie.

Mnie też nie będzie

A ja zapomniałem że mam w środę egzamin, ale w przyszłym tygodniu to już nie ma bata

W przyszłym nie ma.... też będę w przyszłym bo też mam w środę swego rodzaju egzamin.