Azylium  
_TOGGLE_TOGGLE
_TOGGLE Menu główne

_TOGGLE Polecamy



































_TOGGLE Styl
Each user can view the site with a different theme.
Themes marked with a * also change the forum look.

ForumsPro › Oddział OGÓLNY › Raporty bitewne › Kompania Franza Maurera i jej przygody w Górach Czarnych
Kompania Franza Maurera i jej przygody w Górach Czarnych
Relacje z potyczek, bitew i kampanii.
Users browsing this topic: Brak
Post new topic Reply to topic Wersja do druku
View previous topic :: View next topic
Author Message
The following users give thanks for this topic Anonymous - Pn paźdź 09, 2016 07:23 PM
Krnabrny
Widzący
Widzący

Krnabrny

Offline

Joined: May 24, 2014
Posts: 1073

Post Post subject: Kompania Franza Maurera i jej przygody w Górach Czarnych
Posted: Sb paźdź 08, 2016 01:17 AM
Reply with quote

Część I - Marienburg vs Elfy

Buszując w krzakach
Maurer zeszł z kuszą zarzuconą na ramie. Wsłuchiwał sie uważnie w monolog Szmelinga na temat wyższości Marienburgskiej kultury nad resztą imperium oraz przewodniej roli Marienburga w kształtowaniu się świadomości "heretyków i głupców". Zacny wykład przerwała strzała wbita w drzewo niedaleko głowy kapłana. Wszyscy jak na komendę rzucili się szukać zasłony. Maurer w krzak, Pan Bosman w krzak, reszta przyczajka przy ziemi jak grzyby w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń. Szmeling zaklnął pod nosem prosząc Manan o wsparcie w tej niecodziennej sytuacji. Manan wysłuchał. Chłopcy na każdy dźwięk odpowiadali bełtami wystrzelonymi w stronę lasu. "Niech ta cięciwa zaśpiewa!" zakrzyczał Szmeling wskazując na krzak w którym znajdował się przed chwilą Maurer. Maurer miał jednak inne priorytety. Gdy zrobił solidnego susa w krzak, spostrzegł wprawnym okiem - szkatułkę w zaciśniętych mocno rękach nieboszczyka. Nic tak nie poprawia morale jak skrzynka złotych koron. Z drugiego krzaka słychać było tylko szamotanie. To Pan Bosman dzielnie przeczesywał okolicę w jakimś sobie tylko znanym celu. Jako poczciwy Marienburgczyk i młody Kwasiżur nie pozostał obojętny na sytuację. Kontem oka spostrzegł w oddali - drobną kapliczkę zawieszoną na drzewie a pod nią ofiarne wota. Oh nic tak nie kusi jak ofiarne wota. Kwasiżur zerwał się jak głupi, mimo śmigających nad jego głową strzał w asyście kompanów - wyborowych szabrowników - ruszył w przód. Szybkie skoki - uskok w prawo, uskok w lewo niczym zając, potem znowu w prawo i juz był przy kapliczce. Łapczywie zbierał to co uznał za wartościowe. Że był pazerny jak nikt inny za wartościowe uznał wszystko - strzępek papieru, świece czy ofiarne grzyby o samej kapliczce niezapominając. Widocznie jakaś siła czuwała nad kompanią bo tylko gdy bluźniercza kapliczką jakiegoś śmiesznego bożka została skonfiskowana - strzały ustały. Jak ręką odjął skończyła się ta okrutna strzelalina. Manan czuwał nawet w głębi lądu - widocznie były tu jakieś podziemne rzeki bo jego moc musiała być naprawdę silna. Maurer z uznaniem patrzył na Kwasiżura. Taki młody. Taki odważny. Takie poświęcenie w imie sprawy i to pod ostrzałem wroga. Zaślepiony złotem i owładnięty jego czarem. Tulił do siebie kapliczkę jak matka tuli dziecko. Wtenczas z krzaków wyszedł Pan Bosman. Niósł na rękach mały posążek. "Jakiś bożek ?" wszyscy z zaciekawienień patrzyli to na Szmelinga to na posążek. Szmeling potrzedł do posążka i okiem fachowca stwierdził "Na handel się nada bo skoro tu stał to pewnie ktoś w te głupoty wierzy a jak wierzy to zapłaci". Kompania uradowana i uspokojona tym iż sam Manan ma ją w opiece ruszyła w dalszą drogę spiewając pochwalne pieśni na cześć Pana Morza - który jest dobry i miłościwy chociaż czasem spowardza sztormy od tak bo może.


_________________
The first rule of Alpha Legion is – you don't talk about Alpha Legion.

Age of Sigmar na części
Back to top
View user's profile Visit poster's website AIM Address
Krnabrny
Widzący
Widzący

Krnabrny

Offline

Joined: May 24, 2014
Posts: 1073

Post Post subject: Kompania Franza Maurera i jej przygody w Górach Czarnych
Posted: Sb paźdź 08, 2016 01:18 AM
Reply with quote

Część II - Marienburg vs Krasnoludy

Na za krótkich nogach
Kompania z wolna poruszała się traktem. Zwykły dzień. Zwykły trakt. Koła się toczą. Chłopcy gadają, ktoś tam nawet przyśpiewuje marszową piosenkę. "Niech nam Sigmar parostatkiem" - nikt nie lubił tej pieśni jak Szmeling. Szmeling bowiem jako kapłan Manana z parszywym poczuciem humoru lubował się w ubliżaniu "ognistemu kowalowi" jak nazywał Sigmara. Szmeling miał w swoim repertuarze wiele obraźliwych utworów. Właściwie wszystkie były obraźliwe i wszystkie bezpośrednio uderzały w jakieś boga. Oczywiście poza Mananem. Za obrazę Manana można od Szmelinga dostać nożem pod żebra. Każdy to wie i każdy szanuje tego typu zachowanie - wszak Mananowi należy się szacunek jak nikomu innemu. Kto przewraca statki ? Manan. Kto zabija niewinnych marynarzy ? Manan. Kto wali piorunami podczas sztormu kiedy płyniesz na łódeczce z młodszym bratem? Manan. Nalepszy z bogów. Kochający swoich wyznawców jak ojciec pijak swoje dzieci. Szmeling kończył właśnie pieśń o wdzięcznym tytule "W ten łysy łeb" gdy z za zakrętu wypadł powóz prowadzony przez jakiegoś szalonego krasnoluda. Za powozem biegło kilku innych khazadów dumnie machając toporami, młotami i całym zestawem żelastwa. Maurer spojrzał po krasnoludach. Naliczył mniej niż palców na dwóch dłoniach. W pamięci przeliczył chłopców. Przewaga dwóch do jednego conajmniej jak nie trzech chłopa na krasnoluda. Przyłożył kuszę i powalił jednego z krasnoludów bełtem na ziemię. Praktycznie bez celowania - fenomen krasnoluda. Ciężko w niego nietrafić. Biega to wolno. Duże. Graniaste. Sapie i dyszy jak parostatek. Zabić gorzej ale trafić prosto. Krasnoludy zatrzymały się w pół kroku. Powalony krasnolud zaczął się mocno wiercić. To dobry znak - znaczy żyje a to uprości negocjacje. Maurer chrząknął, splunął i rozpoczął negocjacje.
"Skoro już zyskałem waszą uwagę. Jest nas trzech na każdego z was. Zabierajcie dupy w troki albo będziecie wyglądać jak krasnoludzkie jeże. Wiem że nie prosto was zabić i twardzi z was wojacy ale chętnie się sprawdzimy jak jest taka potrzeba"
Jeden z krasnoludów chrząknął coś po swojemu. Odwóricł się do swoich pobratymców i cała zacna kompania raczyła była ustąpić drogi na trakcie. Bacznie obserwowana rzecz jasna. Maurer zlany zimnym potem dobrze wiedział jak by się potoczyła sytuacja gdyby nie jego słynna Marienburgska buta. Krasnoludy przetrzepały by jego żółtodziobów na dziesiątą stronę. Bo taki krasnolud to przecież tylko walczy. No i pije. A jak pije to się bije i kradnie. Bo każdy pijak to bandyta i złodziej. Mananie uchowaj przed kontaktem z takimi.
Kiedy kompania ruszyła w dalszą drogę napotkała tego dnia na swej drodze jeszcze jedną przygodę. Strigoi i ich karawanę "prawie legalnie zdobytych dóbr". Gildia wyraźnie zakazuje atakowania kupców - nawet jeśli ci są nic nie wartymi Strigoi handlującymi szmelcem, porywającymi dzieci i rzucającymi uroki. Po ciężkich negocjacjach z szeroko otwartymi oczami i zamkniętymi szczelnie kuframi - udało się nabyć wiele ciekawych przedmiotów. Halabardy, pancerze, nawet kucyk. Nic dziwnego że niezwyciężona armia Karla Franza przegrywa jeśli pancerze z cesarskich zbrojowni można nabyć u przydrożnych łachuder. Po dokładnym obejrzeniu sprzętu bo jak wiadomo nie sztuka kupic szmelc od Strigoia, udało dobić się tragu. Marienburgski kupiec targujący się z Strigoiskim sprzedawcą rupieci. I to wszystko w takim zapomnianym przez wszystkich miejscu na jakims zaplutym trakcie.

Dzień okazał się wyjątkowo udany. Chłopcy przywlekli kilka kufrów z pobliskiej gospody która dopalała się nieopodal - całkiem przypadkiem musieli mijać ją Strigoie kilka godzin wcześniej. Przypadki chodzą po ludziach w tej części świata. Złota było pod dostatkiem. Zakupoione pancerze i broń prezentowały się naprawdę zacnie. Aż żal tego że ich poprzedni właściciele pewnie skończyli z gardłami poderżniętymi we śnie lub ustami pełnymi zatrutego wina.


_________________
The first rule of Alpha Legion is – you don't talk about Alpha Legion.

Age of Sigmar na części
Back to top
View user's profile Visit poster's website AIM Address
Krnabrny
Widzący
Widzący

Krnabrny

Offline

Joined: May 24, 2014
Posts: 1073

Post Post subject: Kompania Franza Maurera i jej przygody w Górach Czarnych
Posted: Sb paźdź 08, 2016 01:18 AM
Reply with quote

Część III - Marienburg vs Averland

Bełtem w mgłe

Mgła spowiła trakt. Nic tak nie podnosi tempa marszu jak głód i chłód. Nic tak nie spowalnia jak mgła i błoto. Kto mógł starał się złapać choć chwilę wytchnienia uwieszając sie na powozie, niestety nikomu nie udawało się to na zbyt długo - gdyż ten nie dość że przeładowany to zaciekle był broniony przez swego przygłupiego i przewrednego woźnicę. "Kontrakt opiewał na przewóz dóbr a nie osób bo ja pan wie przewozem osób sie nie zajmuję" - Maurer momentami przeklinał w myślach woźnicę i całkiem przypadkiem spoglądał na jego głupią gębę przez lunetę przyczepioną do kuszy jak tylko zdarzyła się okazja. Niestety - gildia wiedziała, gildia opłaciła, gildia musiała dostać swojego woźnicę i wóz w jednym nienaruszonym, nie nabełtowionym kawałku. Niestety. Nagle jakis niespodziewany dźwięk wyrwał Maurera z letargu w którym się znajdował. Mimo rytmicznego kołysania wierzchowca - zachował słynną sobie jasność umysłu. Dźwięki - drobne, gdzieś w oddali ale inne niż wszystkie pozostałe. Z każdą chwilą coraz więcej dźwięków docierało z oddali. Reikspiel. Zdecydowanie. Dialekt nie Marienburgski ale jednak. Maurer zatrzymał karawanę. Wykonał w powietrzu kilka gestów a chłopcy rozbiegli sie na boki. Maurer wybił lekko w przód, nie dalej niż do pobliskiej sadzawki której brzeg widział z oddali już od dobrych kilku chwil. Reiskpiel nie ustawał. Wręcz narastał. Ludzie wydający dźwięki chyba zdążyli już zoriętować się że nie są sami. Maurer przyłożył lunetę kuszy do oka. Przymierzył, zacisnął zęby. Strzelił - chybił. Cień był zbyt daleko lub był tylko iluzją. Przeładował kuszę. Nagle w powietrzu trzask. Maurer przymierzył i strzelił. Zamglona postać zwaliła się z łoskotem. Nim zdąrzył przeładować poraz kolejny, zapanował chaos. Pan Bosman darł mordę na chłopców by ci przygotowali się na najgorsze. Najgorsze nadchodziło. Stękało i dyszało jak ogr. Niestety dla wszystkich - najgorsze okazało się ogrem. Ogr z całym impetem wpadł w Szmelinga i Kwasiżura. Jeden z żołnierzy ruszył im na ratunek - bezskutecznie. Cała trójka została teraz osaczona przez ogra. Rozgorzała walka. Reszta kompani rzuciła się kompana na ratunek najszybciej jak zdecydowano że siedmiu chłopa na ogra to w sam raz i musi się udać. Gdy tylko udało osaczyć się ogra, gdy Maurer kolejny raz przymierzał się do zadania śmiertelnego strzału. Jak z nikąd - tentent kopyt. Jeden z chłopców prawie stracił życie pod wozem - prawie bo każdy Marienburgski żeglarz musiał w życiu unikać wielu powozów. W Marienburgu pijanego żeglarza próbuje rozjechać wszystko poczynając od powozów poprzez szynkwasy na okrętach kończąc. Padł strzał. Maurer poczuł przenikający świst w uszach i ból w piersi. Nie zoriętował się kiedy poczuł ciepłą maź spływającą po prawej nodze do prawego buta. Potrząsnął głową. Przyłożył kuszę do ramienia i strzelił. Kolejny cień bezwładnie osunął się na ziemie. W myśl starej zasady albo trafisz albo nie trafisz - Maurer co raz to słał kogoś na zmarzniętą ziemie lub bełt w głęboką mgłę. Przeraźliwy trzask rozdarł powietrze - to dwa powozy - jeden wyjeżdżający wprost z mgły niczym złowieszczy potwór - drugi prowadzony z gracją przez przygłupa woźnicę o dzięcznym imieniu Rudy. Rudy tłukł batem. Rudy pędził konie. Rudy z szałem w oczach próbował staranować powóz przeciwnika. Rudy tego dnia zyskał uznanie. Nie zyskał szacunku ale jakąś jego namiastkę napewno. Przynajmniej w oczach Maurera. Być może nawet nie zasługiwał już na bełt w plecy w ciemnej ulicy przy pierwszej okazji po zakończeniu kontraktu. Nagle wszystko ustało. Przeciwnicy rozpoczeli odwrót. Nikt nawet nie myślał ich gonić - tym bardziej nikt nie myślał gonić ogra. Przecież życie jest warte więcej niż nagroda za ogra. Szczególnie za ogra za którego zabicie nikt nie zapłaci. O ile komuś w pojedynke uda się ogra zabić.
Maurer otrząsnął się. Spojrzał po kompanach. Przeliczył załogę. Brakowało Szmelinga oraz Motyki. Niedobrze. Zwyczajnie nie dobrze. Po chwili pojawił się Motyka. Naszczęście kochany Motyka nie był sam. W rękach trzymał zawiniątko. Zawiniątko pięknie brzęczące i błyszczące. Dobry chłop z tego Motyki - mimo zamieszania nie stracił świadomości tego co naprawdę ważne. Po chwili odnalazł się i Szmeling. Leżał z mordą w błocie. Wyglądał na całego tylko stać trochę nie potrafił. Maurer spojrzał na kapłana. Wszystko było jasne. Kapłan jak stołek z wyłamaną nogą nie był za dobry w staniu. Właściwie to po przebadaniu przebiegu sytuacji jaki miał miejsce podczas postoju i tak Szmeling wyszedł z tego obronną ręką - rozwalona głowa i zepsuta głowa. Nieźle jak na efekt spałowania przez wściekłego ogra. Jakiś czas nie powalczy ale jeszcze się do czegoś nada. Finalnie kapłan to nie koń żeby go zabić kiedy złamie nogę.
Maurer zaśmiał się pod nosem pod koniec dnia. To był bowiem dobry dzień. Nikt nie umarł. Nic złego sie nie wydarzyło. Wpadło kilka monet a morale kompani pozostawało wysokie jak zwykle. To znaczy średnie jak to w słabo opłacanej kompani najemników.


_________________
The first rule of Alpha Legion is – you don't talk about Alpha Legion.

Age of Sigmar na części
Back to top
View user's profile Visit poster's website AIM Address
quidamcorvus
o. Założyciel
o. Założyciel

quidamcorvus

Offline

Joined: marca 06, 2011
Posts: 8646
Location: Katowice/Żory, śląskie
Filia Śląska

Post Post subject: Kompania Franza Maurera i jej przygody w Górach Czarnych
Posted: Sb paźdź 08, 2016 11:27 AM
Reply with quote

Tak było Smile Choć zabrakło (albo nie zauważyłem) wzmianki o szalonym koniu zaprzęgowym Wink


_________________
Back to top
View user's profile Visit poster's website AIM Address Skype
Krnabrny
Widzący
Widzący

Krnabrny

Offline

Joined: May 24, 2014
Posts: 1073

Post Post subject: Kompania Franza Maurera i jej przygody w Górach Czarnych
Posted: Sb paźdź 08, 2016 01:04 PM
Reply with quote

Bo szalone konie źle wpisują się w epicką narrację Very Happy


_________________
The first rule of Alpha Legion is – you don't talk about Alpha Legion.

Age of Sigmar na części
Back to top
View user's profile Visit poster's website AIM Address
Krnabrny
Widzący
Widzący

Krnabrny

Offline

Joined: May 24, 2014
Posts: 1073

Post Post subject: Kompania Franza Maurera i jej przygody w Górach Czarnych
Posted: Wt list 15, 2016 09:38 AM
Reply with quote

Część IV - Marienburg vs Ogry

Jak igła w stogu siana

Gęsta mgła spowiła dolinę. Kompania dziarsko posuwała się do przodu. Wolniej i ostrożniej niż zwykle. Ciszej. Z oddali, gdzieś niezbyt daleko dochodziło narastające powoli mlaskanie. Gdzieś w mgle zarysowała się sylwetka. Nawet konie w przerażeniu pozostawały cichutko jak nigdy przedtem. Powóz przystanął i kompania rozpoczeła dramatyczne i pośpieszne przygotowania do obrony. Maurer zaryzykował - podpalił koksownik. Teraz powóz był widoczny z daleka lecz Maurer wraz z harpunnikami był gotowy na każde zagrożenie. Cięciwy kusz czekały w pogotowiu żeby wyrzucić płonące bełty. Wtem - przeraźliwy ryk goniony przez następne. Sylwetki ogromnych zwalistych postaci i nagle - wielkie cielsko uderzyło w bok powozu. Maurer przeklnął pod nosem i strzelił. Raz, potem drugi. Ostrzelany z wielu kusz stwór padł. Ochydny jak na ogra i strasznie wielki z pazurami długości ramienia. Przerażający widok lecz tez symbol nadzieji na to że współpracując oraz korzystając z przytłaczającej siły liczebnej i technologicznej da się pokonać każdego przeciwnika.

Maurer przeliczył chłopaków. Jak nie liczył ciągle kogoś brakowało. Powoli do obaw Maurera dołączyły obawy innych. Po przeegzaminowaniu ścierwa stwora na jego pazurach znalał świeżą ciepłą jeszcze krew. Niestety opodal wozu leżał właściciel owej krwi. Niestety dla właściciela w dwóch osobnych częściach. Szpony bestii rościeły dumnego syna Manana na pół. Maurer z wściekłości uderzył kolbą kuszy monstrum w pysk. Potem raz drugi. Maurer bił tak długo aż z pyska nie zostało zbyt wiele. Wstał cały we krwi i spojrzal na kompanów. Rzucił tylko krótkie - jedziemy.

Część V

Marienburg vs Ostland

Wielka podróż Kwasiżura

Karawana powoli zbliżała się do rzeki. Jak w lustrze z naprzeciwka również zbliżała się karawana. Większa. Łowcy niewolników. Maurer uśmiechnął się lekko. Nigdy nie był wrogiem niewolnictwa. Ba ! W pewnych kręgach uchodził za jego zwolennika. Karawana przystaneła niedaleko brodu. Łowcy niewolników zrobili to samo. Maurer podszedł do barierki na dachu powozu z którego kontrolował okolicę w trakcie drogi.
- Nie szukam z wami zwady ! Przepuście nas a nigdy więcej się nie spotkamy - krzyknął Maurer - w przeciwnym razie...
- ...masz problem ! - odpowiedział ktoś z drugiej strony
Maurer zamruczał coś co zabrzmiało dla wprawnego ucha jak "zobaczymy zobaczymy" poczym przyłożył lunetę kuszy do oka i strzelił. Chybił. Znaczy trafił ale nie krzykacza. Jeden z niewolników upadł. Maurer strzelił raz drugi. Trafił ale chybił i kolejny niewolnik upadł. Nie mineło może więcej niż 3 minuty od początku spotkania a nadszedł jego koniec. Łowcy Niewolników triumfalnie stali po drugiej stronie tego co było przed chwilą brodem - lecz teraz w wyniku podnoszącej się ciągle wody, nie nadawało się już do przejazdu wozem. Maurer zaklnął. Dzień straty conajmniej.

Maurer spojrzał na Kwasiżura siedzącego nieopodal i zajadającego się jabłkiem. Prosty z obyczaju. Krzywy z ryja. Maurer uśmiechnał się pod nosem a diaboliczny plan napłynął do jego głowy.
- Kwasiżur - machnął ręka na mata - zostaniesz niewolnikiem szpiegiem
- że coo ? - Kwasiżur z niepokojem przełknął ostatni kęs i zbladł - jak to że niewolnikiem ?
- Zinfiltrujesz tych łowców niewolników których wcześniej spotkaliśmy i będziesz czekać na sygnał. Kiedy sygnał nadejdzie razem z niewolnikami których zwerbujesz uderzycie na nich od tyłu kiedy ponownie rozpoczniemy walkę z tymi łachmaniarzami
- A co jeśli ich już więcej nie spotkamy albo sprzedadzą mnie w niewolę komu innemu ? - Kwasiżur bez mała upadł na kola z rozpaczy - nie można tak ! To się nie godzi !
- Nie sprzedadzą bo nie mają komu to raz - Maurer zrobił srogą dość minę - dwa to dam ci list potwierdzający że jesteś synem Ordo Backenbauera kupca z Marienburga - nie zabiją ani nie sprzedadzą kogoś wartego tak potężny okup, a trzy to wierzę że się uda więc musi się udać !

Kwasiżur już nieprotestował. Z żalem w oczach oczekiwał na list. Z żalem w sercu opuszczał kompanię. Co prawda ubrany w najlepsze szaty jakie znalazły się w skrzyniach kompani ale jednak - ruszał w nieznane. Nieznane niestety skutkowało zakuciem w kajdany.

Jako że natura nie znosi próżni, miejsce Kwasiżura w łańcuchu dowodzenia zajeło dwóch pod oficerów - Hans i Jochan, faktyczni synowie Backenbauera o czym Maurer niestety dla niego nie wiedział. Niestety dla nich nie wiedzieli również o tym Hans i Jochan oraz sam Backenbauer.

Na koniec dnia karawana zajechała pod szczątki wsi. Po spalenisku krzątałą się gorączkowo lokalna milicja w sile 5 chłopa. Gdy spostrzegli kompanię zwarli szyk. Najstarszy, mocno posiniaczony i poraniony wystąpił przed pozostałych.
- Jestem Johan Silberstein, komendant garnizonu w tym co kiedyś było Starymi Wodami - Johan wskazał na pogorzelisko - planujecie nas zabić ? Jeśli tak to macie pecha jak i my bo ponad 100 z nas już dawno leży w grobach a my i tak długo nie pożyjemy.
- Franz Maurer, kompania Marienburskich Łowców Potworów, opuszczamy góry czarne i nie szukamy zwady
- Dzięki Sigmarowi - Johan przysiadł - obawiałem się że planujecie nas zatłuc
- Spokojnie - Maurer uśmiechnął się mocno - Napewno możemy sobie jakoś pomóc. Jak się nie mylę byliście normalnym garnizonem. Każdy normalny garnizon ma swojego kwatermistrza i swoją zbrojownię. Zbrojownie wg rozporządzeń nie mogą znajdować się drewnianych budynkach co miało by zapobiec sabotażom - Maurer kontunuował a szczęka Johana opadała coraz niżej - w związku z tym że jest was 5, a sprzętu macie przynajmniej na trzech razy tyle, proponuję co następuje. Za każdy przedmiot dam 1 złotą koronę, nie podlega to negocjacji i oferta traci ważność jeśli zostanie odrzucona.
Johan spojrzał na kompanów i ze smutkiem kiwnał głową. To była bardzo zła oferta ale co począć ma 5 rannych dezerterów z setką pancerzy. Łatwiej przenieść 100 złotych koron niż 100 lekkich pancerzy. Maurer wypłacał korony z cieżkim sercem, cały czas żałując że nie może zwyczajnie wybić milicjantów - lecz pamiętał że świat w którym łamie się umowy handlowe jest światem w którym ktoś morduje kupców.


_________________
The first rule of Alpha Legion is – you don't talk about Alpha Legion.

Age of Sigmar na części
Back to top
View user's profile Visit poster's website AIM Address
quidamcorvus
o. Założyciel
o. Założyciel

quidamcorvus

Offline

Joined: marca 06, 2011
Posts: 8646
Location: Katowice/Żory, śląskie
Filia Śląska

Post Post subject: Kompania Franza Maurera i jej przygody w Górach Czarnych
Posted: Wt list 15, 2016 10:44 AM
Reply with quote

Dobrze napisane. Smile


_________________
Back to top
View user's profile Visit poster's website AIM Address Skype
Krnabrny
Widzący
Widzący

Krnabrny

Offline

Joined: May 24, 2014
Posts: 1073

Post Post subject: Kompania Franza Maurera i jej przygody w Górach Czarnych
Posted: Wt list 15, 2016 11:17 AM
Reply with quote

Dzięki


_________________
The first rule of Alpha Legion is – you don't talk about Alpha Legion.

Age of Sigmar na części
Back to top
View user's profile Visit poster's website AIM Address
Findar
Świadomy
Świadomy

Findar

Offline

Joined: marca 06, 2011
Posts: 561
Location: Katowice
Filia Śląska

Post Post subject: Kompania Franza Maurera i jej przygody w Górach Czarnych
Posted: Wt list 15, 2016 11:19 PM
Reply with quote

Fajnie sie to czyta


_________________
diariuszrpg.blogspot.com/
Back to top
View user's profile
Dominig
Przytomny
Przytomny

Dominig

Offline

Joined: grud 04, 2014
Posts: 82
Location: Kędzierzyn/Wrocław
Filia Dolnośląska
Filia Opolska

Post Post subject: Re: Kompania Franza Maurera i jej przygody w Górach Czarnyc
Posted: Śr list 16, 2016 01:08 AM
Reply with quote

Przyjemna lektura Smile


_________________
kostkadomina.blogspot.com/
Back to top
View user's profile
Krnabrny
Widzący
Widzący

Krnabrny

Offline

Joined: May 24, 2014
Posts: 1073

Post Post subject: Kompania Franza Maurera i jej przygody w Górach Czarnych
Posted: Cz list 17, 2016 11:18 PM
Reply with quote

Część VI

Marienburscy Łowcy Zwierzoludzi

Powóz toczył się z wolna. Maurer powoli i rytmicznie z kapeluszem opuszczonym na oczy bujał się na krześle w swoim ulubionym miejscu - stanowisku strzelniczym osadzonym na powozie. Nagle rzecz okropna - powóz zatrzymał się wybijając Maurera z jego zadumy która wcale nie była w praktyce drzemką. Maurer przeładował kuszę. Nieistotne było kto, nieistotne było czemu - ktoś musiał umrzeć za przerwanie tej jednej, jedynej czynności która dawała mu w ciągu dnia chociaz odrobinę radości. Maurer wstał z krzesła, rzucił gniewnym spojrzeniem na woźnice.
Woźnica nauczony przeszłymi doświadczeniami z przerażeniem w oczach wskazał w kierunku w którym podążał powóz. Zwierzoludy. Liczne, kopytne , zębate, latające - pełny zwierzyniec dodatkowo z ogromnym paskudzctwem - ni to wozem ni to zwierzem ni to zmutowanym stworem prosto z lasu. Maurer parsknął na woźnicę. Przyłożył do oka lunetę i strzelił. Bestia podrygiwała w płomieniach. W płomieniach taranowała swoich popleczników zawodząc w niebogłosy. Maurer oblizał wargi poczym wskoczył na barierkę i rozpoczął swój rytualny taniec wymachując kuszą niczym sztandarem.
- Złota korona każdemu za kozi łeb ! Dwie korony za kozią skórę ! Za rogi po koronie ! - Darł się Maurer opętany bitewnym szałem - Rozwalić te mieszanki kozy i świni !
- Formuj szyk ! - Pan Bosman wtórował Maurerowi - Bracia na flankę , jazda po łuku !
- Księga Manana mówi ! - Szmeling rozpoczął swe nabożeństwo - kto zwirzoluda nie ubije temu 5 złotych koron dać swemu kapłanowi !
Drużyna obrała szyk defensywny. Wszyscy wiedzieli że jeśli chodzi o bestie Maurer nie odpuszczał nigdy. Dobra twarda skóra na buty i dobra strawa i wielki pożytek społeczny jaki wynikał z starcia z zwierzoludźmi był nieoceniony. Zwierzowcy szybko i bez ładu rzucili się w wir walki. Skrzydlate maszkary uderzyły na powóz lecz, Manan czuwał i szybko zostały odparte wspólnymi siłami harpunników pod wodzą Szmelinga oraz Maurera. Wilki i kozołacy padali ciężej lecz kiedy własnego dowódcy boisz się bardziej niż całego nawet zbrojnego stada nic nie stanie ci na drodze do zwycięstwa. Starcie skończyło się równie szybko co się zaczeło. Kilku zwierza ubito. Jeden z harpunników dostał mocno w pysk lecz nie tak mocno jak bił podpity Pan Bosman.

Po zliczeniu strat - Hans pełniący funkcję kwatermistrza srogo zrugał każdego z harpinników - kilka bełtów po bitwie nie wróciło na swoje miejsce. Na nic zdały się tłumaczenia że musiały one uciec wraz z zwierzoludami - zasady to zasady 1 stracony bełt to 1 złota korona. Jak mówi Maurer - nie umiesz strzelać celnie to nie strzelaj wcale.

Wieczorem tego samego dnia była pyszna uczta. Nic nie ma smaku jak pieczeń z kozła w sosie borowikowym. Kiedyś sam Szmeling, dla którego koźlina była istnym rarytasem udowadniał jej zalety. Ponoć kozołak - pół człowiek pół kozioł zdatny do spożycia jest tylko w połowie jako że połowa jest jego ludzka a połowa zwierzęcia. Zwierzęcią połowę należy sporzyż jak zwyczajne koźle a ludzką połowę pogrzebać. Te połowy jak Szmeling twierdził są jeno umowne - która bardziej ludzką się wydaje te trzeba pogrzebać - która bardziej zwierzęca te należy spożyć. Ten kozołak widać był kozłem bo ogryziony został do gołych kości.

Maurerowi dnia następnego udało się znaleźć kupca na pancerze - otóż odział milicji z niejakiego Kaprawego Pola miał straszne braki w pancerzach które nigdy do nich nie dotarły mimo że zostały wysłane już kilka tygodni temu z większego garnizonu. Napchana kabza i trochę szczęścia tyle potrzebuje Marienburgski kupiec. I okazji - ale ta zawsze się znajdzie jeśli oczy i uszy masz szeroko otwarte.


_________________
The first rule of Alpha Legion is – you don't talk about Alpha Legion.

Age of Sigmar na części
Back to top
View user's profile Visit poster's website AIM Address
Krnabrny
Widzący
Widzący

Krnabrny

Offline

Joined: May 24, 2014
Posts: 1073

Post Post subject: Kompania Franza Maurera i jej przygody w Górach Czarnych
Posted: Pt grud 09, 2016 12:23 AM
Reply with quote

VII Marienburg kontra Averland poraz drugi

To był dzień. Wichura jak zwykle kiedy jesteś na trakcie i musisz wstrzelić kilka bełtów w jakiegoś przygłupa. Averlandczycy postanowili zatarasować drogę i jak to na zawalidrogi przystało - nie zamierzali odpuścić. Wszystko składało się po myśli Maurera do czasu. Cień i rozpacz ogarneły naszego biednego kapitana na skutek mrocznej magii Averlandczyków. Gdy klątwa mineła - Averlandczyków dawno nie było. Chłopcy nie byli pewni czy przegrali czy wygrali - byli pewni że przetrwali i że bywało gorzej.

Maurer w myślach ciągle czuł obecność czarownika którego magiczna moc przyczyniła się do jego osobistej porażki. W oczach swoich kompanów stracił wiele - tak wiele jak mógł stracić kapitan w takiej sytuacji. Maurer miał wielki żal do Szmelinga - kapłan mógł niedopuścić do tej sytuacjii gdyby chciał i pamiętał co do niego należy. Każdy z nas jest trybem w jednej maszynie - jeśli trybo przestaje działać cała maszyna przestaje działać. I Marienburgska maszyna tego dnia nie zadziałała jak powinna. Dobrze że przynajmniej nikt nie zginął - jeden z chłopaków trochę się zgubił ale się znalazł. Trochę pobity, trochę sponiewierany ale się odnalazł.

VIII - Dymy nad wodą

Kompania była naprawdę w podłym nastroju. Ostatnia porażka Maurera odbiła się mocno na morale kompanii. Potrzeba było czegoś co odmieni złą passę. W ten słoneczny i gorący dzień natrafiła się sytuacja - oto w niczego nie spodziewającego się Maurera uderzyła strzała. Strzały mają to do siebie że nie latają same z siebie. Elfickie strzały zato - latają zwykle w towarzystwie elfów. Jednego albo dwóch a czasem kilku.

Po drugiej stronie brodu który za cel obrała sobie Maurerowa grupa koczowały elfy. W ferworze walki Maurer wraz z dwójką harpunników ostrzeliwał powóz elfów. W głowie miał tylko to by pokazać swoim podwładnym kto jest kapitanem. Kto tu rządzi i czemu właśnie tym kimś jest on - Franz Maurer, pierwsza kusza Marienburga, łowca potworów, nawigator statku Stara Kurwa. Chłopcy dopadli elfa - elfa z magicznym mieczem trzeba dodać. Mimo przytłaczającej przewagi czterech chłopa na jednego elfa nie tak prosto zabić - trudniej jeśli ma magiczny miecz. Nie ma niestety rzeczy niemożliwych - to jest niestety dla elfów. Jeden z chłopców w przypływie rozsądku skupił się na tym co ważne - zabrać miecz co jest magiczny. Magiczne miecze poza wszystkimi swoimi zaletami mają jeszcze jedną zaletę o której mało kto pamięta - są dobrym, uniwersalnym środkiem płatniczym w czasach kryzysu. Chłopcy przepędzili elfy z pewnymi trudami ale dość skutecznie.

Gdy powóz wreszcie ruszył w dalszą drogę, na rozstajach drużyna zastała przezabawną sytuację. Trójka zbójców starał się ściągnąć z drzewa kupca. Kupcy nie rosną na drzewach ale temu było widać tam wyjątkowo dobrze bo jak na złość bandytów - nie chciał zejść. Bandycy ciskali w niego kamieniami, szarpali drzewem - ot jakby chcieli zrzucić z drzewa pokaźną gruszkę. Maurer kiwnął ręką by zatrzymać kompanię. Bandyci spojrzeli badawczo na nowoprzybyłych.
- Czego sie gapi ! - warknął jeden z bandytów - sie nie gapi tylko jedzie w swoją strone
- Pomóc ? - Maurer zwrócił się do kupca zupełnie ignorując bandytę - może trzeba ci pomóc zejść z tego drzewa ?
- Pomocy panie ! - kupiec darł się w niebogłosy - Pomocy ! Złodzieje ! Pomocy !
- Paniczyku ! - bandyta rzucił kamieniem w stronę Maurera - nie słyszałeś że masz stąd wypieprzać ? Jesteśmy z bandy Krzywego Stefana - bandyci uśmiechneli się złowieszczo - wypieprzaj to pozwolimy ci żyć

Maurer zamrugał oczami z niedowierzania. Groziło mu trzech wioskowych przygłupów. Ba ! Trzech wioskowych przygłupów groziło pancernej kompani złożonej z 19 chłopa z czego kilku wierzchem. Maurer potrząsnął głową, przymknął oczy by po chwili żywiołowo zamrugać. To nie był sen i naprawdę wygrażało mu 3 idiotów. Maurer parsknął i strzelił z kuszy w pierwszego głąba. Głąb padł jak stał. Pozostali bandyci zachowywali się jakgdyby nigdy nic. Dalej stali i wygrażali Maurerowi. Maurer spojrzał na Szmelinga a ten wzruszył ramionami zakłpotany zachowaniem bandytów. Maurer powoli zszedł z powozu i przeładowywując kuszę podszedł do bandytów na odległość kilku kroków.

- Wynoś się stąd ! - groził łotr - chcesz dostać kamieniem ?

Maurer powoli czuł się jak w kiepskim przedstawieniu. Strzelił z kuszy raz drugi trafiając bandytę w brzuch. Ten jak gdyby nigdy nic, przysiadł sobie na ziemi jakby nie zauważając bełtu sterczącego z brzucha i obwitego krwawienia. Trzeci z bandytów wydawał się mocno zakłopotany całą sytuacją. Zmrużył oczy, machnął ręką, odwrócił się i poszedł. Przynajmniej chciał pójść w swoją stronę - zupełnie bez wytłumaczenia czy zwrócenia uwagi na swoich poległych lub wkrótce poległych kompanów. Maurer był zaskoczony. Chłopcy byli zaskoczeni. Szmeling obserwował całe zajście by do końca swego życia opisywać je jako najdziwniejszą walkę jaką w życiu widział. Maurer zszokowany postawą bandyty postanowił jednak ot tak dla zasady i tego chwasta wyrwać. Strzelił z kuszy a parch padł jak długi. Dziwne zdarzenie. Bardzo dziwne. Ale co w tych czasach nie jest dziwne. Nic już nie jest normalne a to co kiedyś było dziwne w tych czasach jest całkowicie logiczne.

Kupiec zszedł z drzewa, otrzepał się z fragmentów kory i skłonił nisko poprawiając okular.
- Edward Rampenbaum, kupiec korzenny - spojrzał badawczo na Maurera - wspaniały pokaz mój panie. Łaskaw był by mój wybawca się przedstawić ?
- Franz von Maurer, kapitan tej oto kompanii na żołdzie Marienburgskiego domu kupieckiego Hansa von Richtchofena. Nazywają nas Marienburgskimi Łowcami Potworów.
- Licencjonowani najemnicy ? - kupiec zmrużył oczy - tutaj ?
- Numer zezwolenia gildii kupieckiej, 113 miejce wydania Marienburg, kupiec poręczający Albrecht von Braun
- Nie znam osobiście lecz słyszałem - pokiwał głową kupiec - Richtchofen dalej w drewnie robi ?
Maurer pokiwał głową twierdząco
- Pozwolicie panie Maurer - kupiec wskazał ręką powóz - przyłączył bym się do was na drogę bo jak widzicie okolica drobnie nieciekawa
Maurer skinął głową i razem z kupcem ruszył do powozu.

Sprawa dziwna - ot kupiec drzewny handlujący korzeniami w środku niczego. Bez korzeni i bez wozu, bez pieniędzy i bez broni. Ot dziwny widok ale członek gildii z glejtem jest zawsze bratem nawet jeśli jest kobietą.


_________________
The first rule of Alpha Legion is – you don't talk about Alpha Legion.

Age of Sigmar na części
Back to top
View user's profile Visit poster's website AIM Address
Post new topic Reply to topic Wersja do druku

 Topics   Replies   Author   Views   Last Post 
Normal
No new posts Galeria - Figurki Kompania Htharka Niszczyciela
Krasnoludy Chaosu z FW z większymi lub mniejszymi przeróbkam
4 Krnabrny 4287 Kompania Htharka Niszc...
 Pn marca 23, 2015 01:26 PM 
NoName View latest post
You cannot post new topics in this forum
You can reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot vote in polls in this forum
You cannot attach files in this forum
You cannot download files in this forum

_TOGGLE O użytkowniku

Witaj Nieznajomy


Członkowie:
Ostatni: Michaelleunig
Nowych dzisiaj: 0
Nowych wczoraj: 0
Wszystkich: 466

Na stronie:
Użytkownicy: 0
Goście: 38
_BBOT: 0
Razem: 38
Kto gdzie jest:
 Goście:
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
Artykuły
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro
ForumsPro

Zespół online:

Nie ma nikogo z zespołu online!

The logos and trademarks used on this site are the property of their respective owners. We are not responsible for comments posted by our users, as they are the property of the poster.
This web site is completely unofficial and in no way endorsed by Games Workshop Limited. Adeptus Astartes, Battlefleet Gothic, Black Flame, Black Library, the Black Library logo, BL Publishing, Blood Angels, Bloodquest, Blood Bowl, the Blood Bowl logo, The Blood Bowl Spike Device, Cadian, Catachan, the Chaos device, Cityfight, the Chaos logo, Citadel, Citadel Device, City of the Damned, Codex, Daemonhunters, Dark Angels, Dark Eldar, Dark Future, the Double-Headed/Imperial Eagle device, 'Eavy Metal, Eldar, Eldar symbol devices, Epic, Eye of Terror, Fanatic, the Fanatic logo, the Fanatic II logo, Fire Warrior, Forge World, Games Workshop, Games Workshop logo, Genestealer, Golden Demon, Gorkamorka, Great Unclean One, the Hammer of Sigmar logo, Horned Rat logo, Inferno, Inquisitor, the Inquisitor logo, the Inquisitor device, Inquisitor:Conspiracies, Keeper of Secrets, Khemri, Khorne, Kroot, Lord of Change, Marauder, Mordheim, the Mordheim logo, Necromunda, Necromunda stencil logo, Necromunda Plate logo, Necron, Nurgle, Ork, Ork skull devices, Sisters of Battle, Skaven, the Skaven symbol devices, Slaanesh, Space Hulk, Space Marine, Space Marine chapters, Space Marine chapter logos, Talisman, Tau, the Tau caste designations, Tomb Kings, Trio of Warriors, Twin Tailed Comet Logo, Tyranid, Tyrannid, Tzeentch, Ultramarines, Warhammer, Warhammer Historical, Warhammer Online, Warhammer 40k Device, Warhammer World logo, Warmaster, White Dwarf, the White Dwarf logo, and all associated marks, names, races, race insignia, characters, vehicles, locations, units, illustrations and images from the Blood Bowl game, the Warhammer world, the Talisaman world, and the Warhammer 40,000 universe are either ®, TM and/or © Copyright Games Workshop Ltd 2000-2009, variably registered in the UK and other countries around the world. Used without permission. No challenge to their status intended. All Rights Reserved to their respective owners.
Interactive software released under GNU GPL, Code Credits, Privacy Policy